Forum Wybrancy Strona Główna Wybrancy
Forum humorystyczne Temuś, Lecik, Hanuś i Zeiruś
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Oliwerus

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wybrancy Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Czw 11:24, 27 Mar 2008    Temat postu: Oliwerus

Dobra moje nowo opko, sądze ze je skoncze gdyz uwazam je za ideał :D
Nie no tak naprawde zajebiscie mi sie podoba ;] prosze o komentarze ;x
Co tydzien w piatek będe wrzucac 2 strony ;] Dziś w czwartek, ale to tylko dziś :D za bradzo mnie korciło :P [narcyz]

Miłego czytania :*




* Rozdział 1 *
Brzemię.

Stał i patrzył na świat z góry... Zastanawiał się kiedy wreszcie na niego zejdzie. Planował to od kilkunastu lat... A może nawet dłużej? Nie pamiętał. Teraz się to jednak nie liczyło, bo wiedział, że w najbliższym czasie to nastąpi. Tak... Cieszył się w głębi duszy, ale nie okazywał tego. Chciał być wolny, chciał wreszcie nie służyć nikomu, nie chciał być posłańcem i sługą, chciał być panem samego siebie. Popatrzył jeszcze chwile i wrócił tam, skąd przybył...

* * *

Obudził się... Dusiły go łańcuchy. Nie mógł się ruszyć. Taki czujny był, a jednak wykorzystali okazję... Wisiał teraz przykuty do dwóch kolumn. Koło niego latał klucz... Nawet jakby chciał nie mógłby go złapać. Podążał za nim tylko wzrokiem. Już wiedział... Przyłapano go.

Idiota ze mnie. Jak mogłem być taki nieostrożny? Ciekawe, który to... doniósł... Tyle lat w tajemnicy...

Myśli kłębiły mu się w głowie. Spoglądał na radę, która stała u podnóża dwóch kolejnych kolumn. Na tronie siedział On... Jego Pan. Patrzył na niego łagodnym wzrokiem, ale wiedział, że tak naprawdę w tej chwili, nienawidzi go bardziej niż kogokolwiek. Choć doskonale zdawał sobie sprawę, że to zachowanie nie przystoi jego Panu. Jednak po chwili zastanowienia stwierdził, że czułby się pewnie tak samo...
Pan wstał, a rada klękła przed nim i powstała. Przemówił:

- Marna Istoto, którą uważałem za idealną... Jak Śmiałeś?

Milczał i tylko patrzył na Pana swymi pięknymi błękitnymi oczyma. Tylko dwoje z nich miało takie czyste błękitne oczy, tylko dwoje... Jeden z nich odszedł już dawno... Poczuł jak bardzo mu go teraz brakuje... Spuścił wzrok, nie miał zamiaru odpowiadać.

- Oliwerusie. Jak śmiałeś? – zapytał jeszcze raz.

Odpowiedziało mu milczenie.
Pan kiwnął głową i jeden z rady podszedł do wiszącego i wyciągnął za pasa wielki bicz o dwóch końcach... Jak język węża. Zaszedł go od tyłu. Oliwerus nie poruszył się, nawet nie spojrzał. Poczuł jak na jego plecy spada cios. Nie krzyknął, żaden miesień na twarzy mu nie drgnął. Dostał tak trzy razy. Pan dźwignął rękę na znak by przestano.

- Widzę, że nie odpowiesz...

Znów milczenie.

- Wychłostać go aż zacznie krzyczeć z bólu. – rzekł i odszedł.

Podeszło do niego jeszcze trzech z rady. Gabriel, Michael , Natanel. Przy nim stał już Rafael. Do rady należał jeszcze Uriel i Oliwerus, któremu wymierzano teraz karę. Byli to aniołowie, jedni z najstarszych. Kiedyś w radzie było ich siedmiu.
Posypały się uderzenia. Pan patrzył na to z swej komnaty zza magicznego lustra. Wisiało one nad tronem. Oliwerus wisząc, patrzył na nie. Wiedział, że go obserwuje. Po kilkunastu razach, gdy dostawał w świeże rany poczuł ból. Skrzywił się. Zamknął oczy. Uderzenia odrzucały go w przeciwną stronę, z której wykonany był cios. Zaciskał mocno zęby. Napiął ciało. Trzymał się długo... Nie mając już siły unosić głowy w górze opuścił ją, za każdym razem jednak, gdy dwie końcówki bicza dotykały jego ciała podrywał ją w górę pod wpływem bólu. Dostawał razy coraz szybciej... Po czym znów zwalniano, robiąc strasznie długie przerwy miedzy kolejnymi uderzeniami, a potem znów ciosy spadały jeden za drugim jakby były idealnie zsynchronizowane. Czasami jęknął, ale nie chciał krzyczeć.

Dam rade... Muszę.. Nie mogę krzyknąć... Nie chce!

Ból... Rany paliły go żywym ogniem... Krew ciekła po ciele... kapała na marmurową posadzkę. Ani razu nie dostał po twarzy... Jego pięknej twarzy... Mógł się nią poszczycić. Jako jeden z nielicznych miał taka urodę. Piękne ciało, które teraz zostało oszpecone. Pozostaną blizny...

Na zawsze...

Nie wiedział ile czasu już tak wisiał. Lecz, gdy się ocknął zobaczył przed sobą Pana. Patrzył na niego i bił brawo.

- Pięknie, pięknie.
- C...co jest... w tym pię...knego? – zapytał Oliwerus ledwo wymawiając słowa.
- Spójrz na siebie... Wyglądasz jak kupa mięsa.
- Ciekawe czyja to wina...
– stwierdził z ironią.
- Jeszcze Ci mało? – zapytał Pan.
- Starczy na lata...
- Jeśli przeżyjesz. Odpiąć go!
– rozkazał Pan.

Podeszli do niego. Odpięli. Spadł na podłogę z łomotem. Jęknął z bólu. Nie potrafił się podnieść. Obrócił się tylko na plecy i otworzył swe oczy. Stał nad nim Jahwe i uśmiechał się. Odszedł wraz z radą. Zostawił go tutaj. Oliwerus zamknął oczy i pogrążył się w mroku. Nie wiedział czy zasnął czy zemdlał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hanyou dnia Czw 11:24, 27 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Czw 11:47, 27 Mar 2008    Temat postu:

To co bym poprawiła, napisałam Ci na gy, więc streszczę się tylko do opinii ^^

Bardzo tajemniczy fragment, jeżeli mogę to tak ująć. Napisany dobrym i zrozumiałym stylem - bardzo mi się podoba :) Jednakże ten kawałek jest zbyt krótki, by stwierdzić, czy mnie pociąga czy jest 'taki sobie'. Mogę powiedzieć (napisać), iż mnie zaintrygował bo tematyka archaniołów jest mi nieobca :D
Podobał mi się strasznie fragment, w którym opisujesz biczowanie Oliwerusa. Używasz wielu przymiotników i czasowników, co dodaje tekstowi dynamizacji i ułatwia odbiór czytelnikowi.
Jednego natomiast nie rozumiem.

'Chciał być wolny, chciał wreszcie nie służyć nikomu, nie chciał być posłańcem i sługą, chciał być panem samego siebie.'

Tak jakbyś użyła tezy i antytezy w jednym zdaniu. Z jednej strony ma Pana, a z drugiej jest Panem samego siebie. To jak jest w końcu? Ale może to ja się czegoś nie doszukałam, albo wyjaśnisz to w kolejnych częściach. No, to tyle. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że czekam na kolejne częsci ^^ Brawo ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeir4m
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wr0claw

PostWysłany: Czw 18:08, 27 Mar 2008    Temat postu:

hehe, a mialas narazie tego nie dawac zanim nie skonczysz ;p fajne opoko ale wersja z dubingiem lepsza :D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pią 11:29, 28 Mar 2008    Temat postu:

Druga część ;] w końcu jest pt co nie :D

Obudził się następnego dnia. Spojrzał na salę. Nic się nie zmieniło. Leżał we własnej krwi. Rany już zastygły. Jednak przy każdym ruchu odnawiały się. Oparł się ręką o kolumnę i próbował powstać. Udało mu się, jednak po chwili upadł znów.
Patrzyli na niego strażnicy sali, żaden mu nie pomógł. Nikt. Rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze wylatując przez okno. Nie wiedział jak znalazł się w swoim domu, w swoim łóżku... Obudził się dopiero po kilku dniach. Wstał wreszcie, ledwo żywy, na skraju wyczerpania. Udał się, powoli przytrzymując się ściany, by coś zjeść, a w najgorszym przypadku tylko cośDo zapokojenia pragnienia. Znalazł wodę. Wypił ją jednym duszkiem z dzbanka. Usiadł na krześle i przywołał do siebie kanapki. Nic się nie pojawiło. Spróbował znów z jakimś warzywem i w końcu udało mu się... Przed nim na stole pojawił się pomidor. Zjadł go rozkoszując się jego smakiem.
Poszedł wziąć prysznic... Zmył z siebie zeschniętą krew. Udał się z powrotem do kuchni, gdy był już czysty. Wyciągnął ostry napój i polał nim ciało od szyi w dół. Krzyknął, ale chwile potem potworny ból minął. Nawet nie mógł się oprzeć o oparcie krzesła. Przywołał bandaże i zaczął się nimi owijać...

Przez kilkanaście tygodni nie wychodził z domu, nikt go nie odwiedzał. Sam też nie miał zamiaru się pokazywać. Ledwo uszedł z życiem. Rany goiły się dobrze, choć niektóre czasami jeszcze krwawiły przy zbyt nagłym ruchu. Pościel w nocy często była zakrwawiona... Bandaże zmieniane dwa razy dziennie, teraz rzadziej. Miał też dużo czasu na wspomnienia...

* * *

Szli razem, obaj czarnowłosi, obaj błękitnoocy. Dwaj prześliczni aniołowie. Jedni z najprzystojniejszych. Wszyscy pozostali im zazdrościli. Trzymali się razem, zawsze. Przysięgli sobie przyjaźń po kres swych dni. Służyli Jahwe, byli na każde jego skinienie. Ale przyjaciel Oliwerusa od pewnego czasu już nie był z tego zadowolony. Oliwer widział to, lecz się nie odzywał. Jego przyjaciel w końcu nie wytrzymał milczenia, podzielił się swymi obawami.

- Oliwerusie. Słuchaj... muszę ci coś powiedzieć.

Anioł spojrzał na swego przyjaciela i usiedli nad potokiem na skałach. Była wiosna, zawsze tam panowała. Przyjemny wietrzyk poruszał ich włosami. Oliwerus czekał na kontynuację.

- Chcę wzniecić bunt. Wiem, wiem jak to brzmi – dodał szybko widząc minę przyjaciela. – Już postanowiłem. Nie mogę dłużej czekać, nie chce, nie chcę dłużej służyć Jahwe, wypełniać jego woli. Spójrz na nas? Czyż nie jesteśmy doskonali? My aniołowie. A co on nam każe robić? Służyć ludziom... Tym marnym istotom, które w niczym nie są doskonałe... Przyłączysz się do mnie? Mój przyjacielu?

Oliwerus złapał się za głowę. Myśli, pytania przelatywały przez nią z prędkością światła. Nie wiedział co zrobić. Uwielbiał Lucyfera, ale Jahwe był jego Panem, to on go stworzył... Dał mu życie... Ufał mu...

Lucyfer... Przecież byłeś jego najwierniejszym sługą. Co Ci się stało, że tak nagle zmieniłeś swoje nastawienie? Nie rozumiem Cię... Byłeś pierwszym jego synem... Pierwszym spłodzonym aniołem... Jak możesz?

Podniósł głowę i spojrzał w oczy Lucyfera.

- Przykro mi bracie, ale nie przyłączę się do ciebie. Jestem wierny swemu Panu. Nie będę jednak z tobą walczył... Nawet, jak dojdzie do wojny.

- Oli, nie masz się do niej w ogóle mieszać. Obiecaj! – Lucyfer chwycił go za ramiona.

- Obiecuję...


* * *

Minęły 2 miesiące, gdy mógł obyć się bez bandaży. Zaczął wychodzić. Anioły patrzały na niego to z podziwem, to z odrazą. Odwiedzał miejsca gdzie najbardziej lubili przebywać z Lucyferem.
Pierwszym takim był potok. Tam zawsze mówili sobie różne tajemnice. I tam udał się najpierw.
Usiadł na kamieniu. Patrzył w wodę. Nie miał koszulki, bo podrażniała jeszcze jego blizny, które były bardzo świeże. Wiatr wiał mocniej niż zawsze. Rozwiewał jego włosy sięgające mu do ramion.

* * *

Nadszedł ten dzień. Jahwe wiedział, że coś jest nie tak. Czuł to, czuł to każdy anioł.
Lucyfer szedł w swej zbroi z mieczem u pasa, korytarzem ozdobionym kupidynami, korytarzem prowadzącym do wielkiej sali. Kroczył ku wejściu do niej , a za nim powiewał płaszcz, czerwony... Jak krew, która miała się tu przelać.
Otworzył drzwi nie czekając na pozwolenie. Stanął przed tronem Pana. Klęknął przed nim. Jahwe skinął. Wstał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hanyou dnia Sob 12:15, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pią 14:00, 28 Mar 2008    Temat postu:

Hmm... No byki ci na gadu wywaliłam, i tak się zastanawiam, do czego się przyczepić xD <dżołk> Podoba mi się w Twoim opku, iż zaznaczasz, ze nawet aniołowie i sam Bóg nie są doskonali ^^ Bo który przesadnie wierzący uwierzy w to, że i Jahwe za coś karał... _-_ Wplątałaś tu motyw Lucyfera... Bardzo oryginalny pomysł i podoba mi się on ^^ cóż mogę powiedzieć... Zastanawia mnie skąd Oliwerus brał żarcie skoro sam w domy tyle siedział i nikt go nie odwiedzał xD Dobra, wiem, czepiam się szczegółów xD sończyłaś to w trochę dramatycznym napięciu, bo nie wiem co ten Jahwe mu teraz powie;x Mogę tylko podejrzewać, ze zabić go nie zabije, bo toć Oliwerus to główny bohater ;D czekam na dalej ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pią 14:10, 28 Mar 2008    Temat postu:

właśnie zastanawiałam sie w jakim momencie zakończyć :x keke ;x I ten mi się wydawał wyjątkowo dobry :D
Kurde ;x Teraz do pt bede musiała wytrzymac by nic nie wrzucić xD No, ale :X Musze trenować swoją siłe woli :P

I dzieki za miłe komenty ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pią 14:20, 28 Mar 2008    Temat postu:

Jak dla mnie możesz wrzucać ; p spoko ^^ jestem szczera po prostu^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pią 14:39, 28 Mar 2008    Temat postu:

Zastanawiam się czy dwa razy w tyg nie wrzucać. Skoro jak narazie pisze z 3 strony na dzien wiec nie powinno być zle ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeir4m
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wr0claw

PostWysłany: Pią 15:02, 28 Mar 2008    Temat postu:

no zobaczymy jaka masz silna wole ;p cos czuje ze nie wytrzymasz i powrzucasz wiecej ;p opka chyba komentowac nie musze ;x czytalem je tyle razy i znam praktycznie kazda postac :D a przynajmniej ich glos xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pią 20:32, 28 Mar 2008    Temat postu:

Han, czytałaś Zeiowi to na głos? O_o o loool xD bajecka na dobranoc :D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pią 20:35, 28 Mar 2008    Temat postu:

Nie, on mi to czyta ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pią 20:42, 28 Mar 2008    Temat postu:

:D o looool xD ale dwa razy w tygodniu nie, bo ja będę mieć zamulonego neta i nie zawsze bede mogła czytać ;x

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pią 20:48, 28 Mar 2008    Temat postu:

to przeczytasz jak odmuli ci sie :X

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pią 20:55, 28 Mar 2008    Temat postu:

ale wtedy bezie tego duuużo T___T

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pią 20:56, 28 Mar 2008    Temat postu:

To będe wrzuca cgdy ci bedzie pasowac ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pią 20:59, 28 Mar 2008    Temat postu:

dobra : D w piątki i soboty wieczorem : D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 10:11, 29 Mar 2008    Temat postu:

Dobra xD mały bład ;p w poprzedniej czesci miala byc inna koncówka ^^ sorasy ;D doczytac poprzednia i zaczac tu ;x A tą czesc wrzucvam gdyż Yui może tylko w soboty i pt wieczorem wiec da da ;d Specjal for YUI ;***

Miłego



- Co Cię tu sprowadza w takim stroju Lucyferze?
- Wybacz Panie, ale to koniec mojej służby...
- Ciekawe... Co Cię do tego skłoniło najdoskonalszy aniele?
- Ty Panie.
– ukłonił głowę. – I Twój stosunek do nas, jak nas traktujesz i jak czcisz ludzi.
- Widzę, że jesteś zaślepiony przez zazdrość mój synu.
- Nie! Nienawidzę ich z całego serca! Rozumiesz? Nienawidzę!
– krzyknął Lucyfer.
- To Twoja ostateczna decyzja?
- Tak, dziś poleje się krew, a teraz żegnaj. Przygotuj się na walkę.
– na pożegnanie klęknął przed Jahwe i odszedł.

Oliwerus stał przed drzwiami wielkiej sali. Gdy Lucyfer wyszedł ruszył wraz z nim. Dotrzymywał mu kroku. Był również w zbroi, ale bez miecza. W końcu wyszli przed pałac. Lucyfer szedł dalej nie spoglądając nawet na swojego towarzysza. W końcu zatrzymał się pod altaną. Gdzie miał spotkać się z innymi aniołami, którzy przystali do niego.

- Bracie... Tu nasz drogi się rozchodzą. Zastanawiam się czy zastaniesz mnie martwego... czy może stojącego w chwale...
- Przestań! Przeżyjesz, jesteś silny!
- Oliwerus prawie krzyknął.
- Zobaczymy. A teraz mnie uściskaj. I zniknij z tego miejsca.

Oliwerus przytulił przyjaciela, a ten pocałował go w czoło. Odszedł. Nie odwracając się za siebie.

* * *

Ten dzień był najgorszym dniem w całym jego długim życiu. A miało być ono jeszcze dłuższe. Śnił mu się po nocach. Często budził się z krzykiem. Drugi najgorszy dzień... To dzień chłosty. Ledwo uszedł z życiem. Czuł się przez to silniejszy, a jednak jakaś cząstka została w nim zabita. Czuł, że jest odmieniony, czuł, że nic już nie będzie takie samo. Nie wiedział jednak, że najgorsze jest jeszcze przed nim... Nie wiedział, że odtąd każdy anioł będzie patrzał na niego z odrazą i każde żywe stworzenie będzie nim gardzić.
Jahwe wezwał go do siebie, gdy tylko doniesiono mu, że Oliwerus żyje. Anioł przyjął zaproszenie i następnego dnia zjawił się przed wielką salą. Strażnicy wpuścili go patrząc gniewnie.
Jahwe siedział, jak zwykle, na swoim tronie oczekując go. Spojrzał na ciało Oliwerusa.
Anioł ukląkł przed nim, a gdy Jahwe kiwnął głową wstał. Spojrzał na Pana.

- Jednak wylizałeś się z ran...
- Jak widać.
- Cóż, wielu liczyło na twą śmierć...
- Domyślam się, kto najbardziej...
- Tak, tak, mów tak dalej.
- ....
- Mam dla Ciebie niespodziankę. Co powiesz na to?


Po tych słowach piękne nieskazitelnie białe skrzydła Oliwerusa przybrały barwę czerni. Krucze skrzydła. Anioł spojrzał na nie. Upadł na kolana.
Było to najgorsze, co mogło go spotkać, najgorsze, co mogło spotkać anioła... Czarne skrzydła... Wśród bożych aniołów. Krzyknął przeciągle.
Jahwe uśmiechnął się.
Oliwerus wyszedł z sali jak pijany. Zataczał się. W końcu wypadł na świeże powietrze. Biegł do domu. Aniołowie, którzy go spotkali odsuwali mu się z drogi.
Wpadł i zaryglował drzwi.

To koniec! Jak on mógł? No Jak? Mnie? Mnie?

Czuł, że jego ciało wypełnia nienawiść. Żałował, że nie dołączył wtedy do Lucyfera. Położył się na łóżku.
Myślał o Jahwe... Tak... I o ludziach. Wiedział, że wyobrażają go sobie, jako kogoś innego...

Wyobrażacie go sobie, jako starca, dobrego i miłosiernego, wybaczającego... Staruszka z długą, siwą brodą i białymi włosami. Ubranego w biała, długą szatę. Jak bardzo się mylicie. Owszem jest miłosierny... Ale dla was marne istoty... Dla was...
My aniołowie nie mamy tak łatwo. Jesteśmy jego sługami, służącymi wam... To nam się za was obrywa...
I wcale nie jest taki stary jak go sobie wyobrażacie... Jest to mężczyzna wyglądający na 18 lat... Włosy z srebrnymi pasmami, krótkie, czarne. I szare oczy... Broda? O tak... Ma ją, ale jest krótka.
Wielka różnica... Ogromna.
My tak mu posłuszni we wszystkim... A on zawsze niezadowolony...
O Lucyferze! Jak bardzo żałuję, że Cię tu nie ma. Żałuję, że nie mam Twojej odwagi...
Czuję się taki samotny... Teraz nikt nie będzie ze mną rozmawiał, wszyscy będą patrzeć z pogardą... A co najgorsze, pewnie wydalą mnie z rady... Nie wiem czy dam radę, nie chcę dłużej tu być, chcę stąd odejść. Ale dokąd? Nie wiem dokąd mam się udać... Do ciebie? O nie... tego nie chcę.
Pogrążę się w śnie i może przyjdzie jakieś rozwiązanie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hanyou dnia Sob 12:16, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 11:56, 29 Mar 2008    Temat postu:

W tamtej końcówce masz cały czas 'szedł, szedł, szedł' ;x zmień;x
A potem w pierwszym wersie następnej notki, jest dwa razy Oliwerus ;x

Ah, jestem zaszczycona, iż ta notka jest dla mnie <zakochany>
Czemu tak krótko? T___T Zupełnie inny obraz Boga... Nice, nice =3 Mam tylko jedną uwagę. W dialogach mogłabyś pisać, jakieś charakterystyczne odczucia mówcy, typu:
-Nie zrobię tego, Ojcze - mina chłopca była zdecydowana.
Ojciec spojrzał na niego surowo.
-Nie pytałem cię o zdanie, Diego, twym przeznaczeniem jest wypełnić Misję Starszyzny - odrzekł z nutką pogardy w głosie.
xD (mój dar do wymyślania historyjek xD)
Teraz zostaje mi tylko czekać na dalsze przygody Oliwerusa ;x a Jahwe nie lubię za te czarne skrzydła ;x Pytanko, gdzieś to wyczytałaś (w sensie te czarne skrzydła), czy sama wymyśliłaś?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 12:12, 29 Mar 2008    Temat postu:

Pisze bez odczuć by czytajacy sami sobie to wymyślili. No, ale mogę jak chcesz.

Co do skrzydeł, to stwierdziłam, że jak zwykli aniołowie maja białe to upadli niech mają czarne. Kontrast. A może gdzies to wyczytałam, ale nie przypominam sobie gdzie.

Poprawione masz ;p


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hanyou dnia Sob 12:16, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 12:26, 29 Mar 2008    Temat postu:

Nie, no, to twoje opko, to tylko mała sugestia ; p osobiście mi to nie przeszkadza.
A tak pytałam, bo podoba mi się ten pomysł ^_^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temari
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WrocLove

PostWysłany: Sob 17:15, 29 Mar 2008    Temat postu:

W 2 notce wyczuć można coś na kształt homoseksulanosci dwóch Aniołów. Oliwerusa i Lucyfera...Pierwsza część daje pewną tajemnice i nadaje charatketu. Uważaj zeby nie popsuć nastroju opowiadania.
Zgadzam sie z Yui, że dialogi powinnać troszkę urozmaicic pewnymi dodatkami od narratora. Co z tego,że pozostawisz to do interpretacji odbiorycy jak każdy inaczej to moze zinterpretować. Musi być choć minimum opisu uczuć. Dodaj też pewne elementy humorystyczne.
Narazie tyle mogę napisac po pierwszym przeczytaniu. W domu wezmę to sobie drukne i wtedy bede mogła wiecej coś napisać. No i w sumie koncówka tej ostatniej cześci mi nie podchodzi...;/
A tak to spoko. Czekam dalej co tam naskrobiesz 8)

Pod redakcją
Dj Owcy 8)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gefler
Szeregowiec Rayan



Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:17, 29 Mar 2008    Temat postu:

Ciężko mi się jakos odnieść do treści, bo temat jest mi bardzo bliski, pozatem jestem po niedawnej lekturze "Siewcy Wiatru" co dodatkowo zaburzałoby moją ocene :P
stylistycznie jest dobrze :) chociaż mam pewne "ale" co do treści :)
Lucyfer nie był pierwszym aniołem.... no i nie bardzo przekonuje mnie zmieniony wizerunek Boga :)
....

aczkolwiek... czekam na dalszy ciąg wydarzeń :P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 17:20, 29 Mar 2008    Temat postu:

No wiec tak Temi, to nie ma byc opowiadanie humorystyczne. Co do roznej interpretacji.. czy wlasnie nie o to chodzi?

Gefler :D To opoiadanie powstałe w oparciu o nasz swiat w RPG nie jest odwzorowaniem prawdziwej wiary chrześcijanskiej :P wiec don't worry ;]
W tym opku bedzie opisane jak powstal swiat w rpg ;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temari
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WrocLove

PostWysłany: Sob 17:24, 29 Mar 2008    Temat postu:

Ano teraz już wiem jak mam to interpretować. Ze to ma być swiat z RPG. To teraz już inaczej mozna sie do tresci odniesc. I nie chodzi mi o to zeby było humorystyczne całe...tylko od czasu do czasu coś tam wrecić zeby nie było cały czas takie...hm...mroczne. nawet w takich "mrocznych" opowieściach zdazy sie coś co nas rozbawi. Nie chodzi o taki mor zeby sie pobrechtac i powiedzieć smieszne, ale zeby sie zastanowić nad tym zartem. Bo napewno Bóg jakies zarty sobie stroi z nich i ludzi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 19:07, 29 Mar 2008    Temat postu:

Narazie jest tragiczna czesc ;p sory :P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temari
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WrocLove

PostWysłany: Sob 21:11, 29 Mar 2008    Temat postu:

no dobra niech Ci bedzie.....;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 21:26, 29 Mar 2008    Temat postu:

dopiero koło 50 strony zmieni się nieco nastrój ; ] musisz wytrzymac ;] Własnie zacznę pisać 6 rozdział ; ]
Troche pozmieniałam te dialogi, tzn wzbogaciłam troszynke, gdzie niegdzie o te emocje. ;] Bądź cierpliwa :D

I jeszcze jedno ONI NIE SA GEJAMI :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hanyou dnia Sob 21:27, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 21:27, 29 Mar 2008    Temat postu:

szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie, by Jahwe nabijał się z kogokolwiek xD chociaż czort go tam wie :P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temari
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WrocLove

PostWysłany: Sob 21:28, 29 Mar 2008    Temat postu:

Ta...ja sobie go wyobrazam i moze dlatego chce zeby troche kawałów zrobił ;p
A pozatym Han...dla mnie to wyglada jak geje ;x


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 21:30, 29 Mar 2008    Temat postu:

Może mają być gejami? xD Ja tam żadnej kobiety, oprócz pani M. nie kojarzę xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 21:30, 29 Mar 2008    Temat postu:

daj spokoj ;D powazne opko o gejach? Zei by go nie czytał gdyby tak było :P

Tak naprawde to wielka głeboka przyjaźn ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temari
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WrocLove

PostWysłany: Sob 21:31, 29 Mar 2008    Temat postu:

Taa...a moze Zei tylko tak mówi :x

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 21:32, 29 Mar 2008    Temat postu:

No w sumie mi to też gejów nie przypominało, a bynajmniej nie odnioslam takiego wrażenia xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temari
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WrocLove

PostWysłany: Sob 21:33, 29 Mar 2008    Temat postu:

Pośmiać sie z Wami nawet nie mozna...

Dobra ja mam faze na Emo wiec....ONI SĄ EMO! xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 21:34, 29 Mar 2008    Temat postu:

Temi jak chesz opko o Gejach to mam jedno ; ] Ale niedokonczone ;p jak chcesz moge ci wrzucic ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 21:35, 29 Mar 2008    Temat postu:

Ja też mam fazę za Emo :D nawet cyknęłam sobie emo fotkę ;D
no w sumie pod jakimś kontem Oliwerus jest Emo xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 21:44, 29 Mar 2008    Temat postu:

zaraz wam nakopie do dupy to bedziecie miec emo ; [ Bo nie wrzuce kolejnej czesci ;>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temari
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WrocLove

PostWysłany: Sob 21:56, 29 Mar 2008    Temat postu:

Dawac mi opko o EMO!! Wogole ja sie z nich napieprzam ;x

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 22:02, 29 Mar 2008    Temat postu:

Ej ale to chyba nie tamt na temat emo...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Nie 10:31, 30 Mar 2008    Temat postu:

Tak się zastanawiam... bo nie wiem czy w pt dam rade wrzucić ;D bo może zei przyjedzie i nie wiem czy bede miała czas ;D więc wrzucam teraz ;x

Miłego czytania ^^



* Rozdział 2 *
Nowe życie

Obudził się wcześnie. Usiadł na łóżku, a po chwili podszedł do lustra w sypialni. Było duże, na cała wysokość ściany. Spojrzał na swoje skrzydła... Wielkie, czarne... Pomyślał o innych aniołach. Przypomniało mu się jak niegdyś po buncie Lucyfera Jahwe nieraz skazywał w ten sposób anioły, które mu się sprzeciwiły. Było ich oczywiście niewielu, ale nikt nigdy już ich nie widział. Albo uciekali na służbę Panu Ciemności albo nigdy już nie wychodzili z swojego domu.
Zastanawiał się, co zrobić... Czy okazać się tchórzem i też zaszyć się w chacie... Czy może przeciwstawić się Panu. Spojrzał jednak na siebie....

Przeżyłem tyle... Jestem Silny. Nie będę się ukrywał, będę wychodził... Pokaże im. Tak. Ja, Oliwerus pokaże im swoja wartość.

Wyszedł. Szedł drogą nie oglądając się na boki. Aniołowie, którzy go spotkali odsuwali się widząc jego czarne skrzydła. Nie zwracał na nich uwagi. Szedł przed siebie nad potok..
Siedział na swej skale, gdy usłyszał za sobą kroki. Odwrócił głowę. Ujrzał blondyna.

-Witaj Gabrielu. – spojrzał znów na wodę.
- Witaj Oliwerusie. – usiadł obok na skale.

W milczeniu, jakie zapadło słychać było tylko szum wody i śpiewające ptaki. W oddali można było usłyszeć głosy, a raczej tętniące życiem miasteczko.
Niebo było zupełnie podobne do zwykłego małego miasteczka na ziemi. Jednak wszystko tu było doskonałe. Nic się nie psuło. Były trzy rodzaje pogody... Słoneczna, wietrzna, deszczowa. Uzależniona ona była od nastroju Pana. Deszczowa była jednak rzadkością...
Teraz panowała wietrzna.
Aniołowie mieszkali w swoich domkach. Nie było kobiet. Sami mężczyźni.
Ciszę w końcu przerwał Gabriel.

- I jak się czujesz? – zapytał.

Oliwerus spojrzał na niego zaskoczony. Spodziewał się, że Gabriel będzie ostatnim z aniołów wielkiej rady, która go o to zapyta. Sądził, że pierwszy z nich, który go odwiedzi będzie Michael... Przypomniało mu się jak niegdyś jeszcze z Lucyferem lubili z nim spędzać wieczory. Lecz po buncie się to zmieniło. Od czasu do czasu Oliwerus rozmawiał z Michaelem... Jednak oboje wiedzieli, że brakuje im tych wspólnych wieczorów.
Teraz jednak pierwszy przybył Gabriel. Ten, który go nienawidził. Twierdził, że Oliwerus był zamieszany w bunt, i że pomagał Lucyferowi. Nie potrafił tego jednak dowieść.
Gabriel teraz najwierniejszy anioł. Przenigdy nie sprzeciwił się Panu. Posiadał dwie pary skrzydeł, od samego początku. Jahwe stwierdził, że dla anioła posłańca to zaszczyt. Anioł ten mógł poszczycić się dziewczęcą urodą. Ludzie często mylili go z kobietą, co go trochę irytowało. Gabriel był blondynem o kręconych włosach do brody, ściętych na pazia. Był dość drobny.
Na początku, gdy Jahwe ich stworzył sam zaproponował przyjaźń Oliwerusowi... Lecz Lucyfer był mu bliższy. Gabriel odtąd prowadził niedostrzegalną wojnę z Upadłym aniołem.

Czyżby to on mnie nakrył?

- Wspaniale. – odpowiedział.
- Widzę, że zostały tylko blizny...
- Mhm...
- Słuchaj, nie wiedziałem, że on tak cię potraktuje...
– powiedział smutno.
- Zapewne...
- Nie wierzysz mi?
- A powinienem?
- ....
- No właśnie.
- Jesteś zupełnie tak samo arogancki jak on...
– zdenerwował się.
- Nie mieszaj go do tego! – uniósł się Oliwerus. – Nawet go nie znałeś!
- Czyli to prawda, że zdradziłeś? Nadal go bronisz...
- Tak! Wysyłałem listy.
– powiedział odważnie.
- To, dlaczego jeszcze do niego nie poleciałeś? Nosisz brzemię, żaden anioł Ci nie pomoże, nikt Cię nie będzie słuchał. Jesteś teraz nikim.
- Widzę, jak żałujesz, że mnie prawie posłałeś na tamten świat.
- Żałowałem...
- Szybka zmiana decyzji... Słyszałem, że kobiety są zmienne jak wiatr.
– zakpił.
- Jak śmiesz!? – krzyknął Gabriel wstając.
-Tak, idź się poskarż Panu. Tylko się nie rozpłacz. – powiedział wstając.

Nie spodziewał się tego, że Gabriel podniesie na niego rękę. Dostał w twarz z otwartej dłoni. Chwycił się za policzek, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Widząc to, Gabriel odszedł.
Oliwerus uśmiechał się dopóki anioł nie zniknął mu z oczu. Sam udał się do domu.
Wieczorem ktoś zapukał w jego drzwi.

- Wejść – powiedział siedząc na krześle przy stole.

Drzwi się otworzyły, a w ich progu stanął wielki, barczysty anioł w zbroi. U pasa miał miecz, w ręku butelkę. Rude, średnie włosy miał rozwiane na twarzy.

- Michael! – krzyknął Oliwerus i wstał przywitać gościa.
- Witaj! - powiedział Michael odgarniając swoje włosy i ukazując zielone, pełne cierpienia oczy.

Zasiedli w salonie przy stole. Był to dość przestronny pokój, w którym wisiały obrazy namalowane przez Oliwerusa. W kącie stała doniczka z kwiatkiem. Na środku znajdował się stół, a przy nim dosunięta była sofa, na której siedzieli. W drugim rogu stała komoda.
Oliwerus przyzwał szklanki. Nalał do nich napój, który przyniósł ze sobą gość. Był to złocisty napój bogów o smaku miodu, lecz o skutku takim jak wino.
Michael patrzył na ciało anioła. W końcu pękł.

- Wybacz mi, wybacz to, co sprawiłem. – klęknął przed Oliwerusem.
- Nie przejmuj się. - Oliwerus pomógł mu wstać i z powrotem usiąść.
- Jestem tchórzem, nie potrafiłem nawet przyjść by sprawdzić czy żyjesz...
- Nie przejmuj się Michaelu. Wypijmy za to, że żyje.

Podnieśli szklanki w górę i wypili do dna.

- Gabriel był u mnie dziś.
- Wiem, widziałem go rozgniewanego.
- Nie wiesz, kto mnie wydał...?
- Wiem...
- Więc?
- Jakiś zwykły anioł... Chadzał za tobą od pół roku. W końcu doniósł.
- Czyli to nie Gabriel...
- powiedział z zrezygnowaniem, ale i z ulgą.
- Nie, choć też go podejrzewałem na początku.
- Cóż...
- Mam propozycję dla Ciebie.
- Słucham?
– zapytał z ożywieniem Oliwerus, rozlewając do szklanek nową porcję.
- Nie chcesz się czymś zająć?
- A owszem, bardzo chętnie.
- podniósł szklankę by się napić.
- Nauczę Cię walczyć. Jeśli tego chcesz.

Wypluł to, co akurat miał w ustach. Spojrzał na Michaela.

- Ja? Walczyć?
- Sądzę, że nadałbyś się.
- Myślę, że mógłbym spróbować, ale nie rób sobie zbytnich nadziei.
– otarł usta i brodę, z kropli napoju.
- A teraz zła wiadomość...
- Słucham?
- Zostałeś wydalony z rady.
- Domyśliłem się.
- uśmiechnął się ponuro.
- To zaczniemy trening od jutra?
- Dobrze.
– uśmiechnął się do Michaela.

Anioł został u niego do późna. Rozmawiali o przyjemnych sprawach i o treningu. Śmiali się. Oliwerus wiedział, że zyskał nowego przyjaciela. Ktoś, wśród tej bandy aniołów nie bał się go, nie patrzył z obrzydzeniem na jego czarne skrzydła. Ktoś go zrozumiał, a nawet przeprosił. Zrobiło mu się lżej na sercu. Wiedział, że Michael nie zastąpi mu Lucyfera, ale cieszył się, że znalazł przychylną mu istotę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hanyou dnia Nie 10:31, 30 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeir4m
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wr0claw

PostWysłany: Nie 22:13, 30 Mar 2008    Temat postu:

Ja sobie boga wyobrazalem jako takiego bardziej mlodzika ;p niedokojca dojrzalego ;p wkoncu jest bogiem i mu wszystko wolno to niech robi co chce nawet rzeczy wbrew logice :D:D niech spi do poludnia je pizze i chodzi na ziemskie laski(w tajemnicy oczywiscie) :x taki bog bylby fajny =]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pon 13:06, 31 Mar 2008    Temat postu:

Dziś poniedziałek ;D Mam nawet dobry humor, bo wresszcie wyszło słoneczko xD u u mnie było 20 stopni więc da da :D kolejna część ;]


Wstał wcześnie i z zadowoleniem na twarzy szedł na arenę, gdzie miały odbyć się ćwiczenia. Znajdowała się ona za pałacem. Obok stał jeszcze dom Michaela i wielkie pomieszczenie na broń. Za areną rozciągały się wspaniałe góry.
Gdy Oliwerus pierwszy raz wszedł do pomieszczenia nie wiedział gdzie ma najpierw patrzeć. Było tam kilkaset różnych broni. Niby te same rodzaje, ale zupełnie inaczej wyglądające.
Michael dostrzegł jednak, że jego spojrzenie najdłużej zatrzymało się na mieczu dwuręcznym, który był bardzo specyficzny w swym wyglądzie. Anioł sprawił, że miecz uniósł się i wylądował przed Oliwerusem.

- Weź go. – rzekł.

Oliwer chciał go podnieść jedną ręką, ale się mu to nie powiodło. Dwoma rękami było mu łatwiej, ale włożył w to sporo siły. O tak, był ciężki, ale jakże intrygujący.

- Zaczniemy od treningu twojego ciała.

I tak zaczęły się treningi. Dźwigał hantle, robił pompki, biegał, skakał. Początkowo szybko się męczył. Po półrocznym treningu wreszcie osiągnął jakiś postęp.
Przy arenie gromadzili się inni aniołowie, by go obserwować . Często szemrali pod nosem. Czasami nawet padły obraźliwe uwagi w jego kierunku. Nie przejmował się.
Michael nieraz nie wytrzymywał i wyganiał gapiów. Wiele razy został wezwany przez Jahwe, że wyżywa się na swoich braciach. Jednak i ten anioł przeszedł mała przemianę wewnętrzną. Potrafił obronić swoje zdanie przed oszczerstwami, jakie płynęły z ust innych. Już nie był tak uległy jak kiedyś. To odwaga Oliwerusa i jego upór spowodowały, że zaczął patrzeć inaczej na to, co dzieje się w niebie.
Wiele razy musieli przerwać treningi gdyż Jahwe wysyłał Michaela do walki.
Tak, toczyły się straszne wojny miedzy aniołami Jahwe, a upadłymi aniołami. Wszystko to rozgrywało się na Ziemi...
Oliwerus, gdy nie było jego nauczyciela, sam ćwiczył wyrabianie swego ciała.

Pewnego dnia na arenę przybył Gabriel. Usiadł przy stole, gdzie zwykle siadali ćwiczący by odpocząć, i oglądał postępy Oliwerusa.
Wtedy już zaczął walczyć drewnianymi mieczami. Wiele razy byłby martwy gdyby to była prawdziwa walka, szło mu jednak coraz lepiej.
Michael widział, że przez Gabriela jego uczeń jest rozkojarzony, więc podszedł do anioła.

- Mógłbyś stąd odejść?
- Jahwe mnie wysłał.
- odpowiedział blondyn o brązowych oczach.
- Po co?
- Bym zdał raport jak idzie nowemu uczniowi.
- Czy w tym był jakiś podtekst?
– zapytał Oliwerus przyłączając się do rozmowy.
- A owszem. Pan ma wobec Twojej marnej osoby plany. – chwycił się za brodę.

Oliwerus chciał się rzucić na anioła, ale Michael go powstrzymał i krzyknął w stronę oddalającego się Gabriela.

- Niech Cię szlag Gabrielu!
- Sądzisz, że będzie chciał mnie wykorzystać w walce?
- Sądzę, że poznał się na twoich umiejętnościach.


Oliwerus kiwnął głową i obaj ruszyli dalej ćwiczyć.
Po dwóch latach Oliwerus dobrze już sobie radził. Blokował wiele z ciosów swego mistrza. Wreszcie przyszła pora na miecz, o którym śnił po nocach. Wziął go wreszcie do jednej ręki, bez problemu uniósł. Broń zaświeciła na czerwono. Uśmiechnął się szeroko widząc, że jest on jego przeznaczeniem.
Był to miecz strasznie duży, nie nadawał się do noszenia przy pasie. Sprytni, więc aniołowie wymyślili na to sposób. Stworzyli magiczną pochwę na takie miecze. Włożywszy do niej miecz, zmniejszał się w niej do rozmiarów pochwy.
Michael, już podczas pierwszej walki, zauważył, że broń ta nadaje się dla tego anioła. Na jedną z takich walk przyszedł sam Jahwe. Usiadł na miejscu gdzie uprzednio siedział Gabriel, a rada stanęła koło niego. Oliwerus i Michael klękli przed Panem, gdy ten kiwnął głową, powstali i podeszli.

- Coraz lepiej mu idzie, prawda Miky?
- Tak Panie, jest dobry.
- Oliwerusie, polepszasz swoje morale z dnia na dzień.


Anioł o czarnych skrzydłach kiwnął głową.

- Znów milczysz, chyba się zacznę do tego przyzwyczajać. – uśmiech zagościł na jego twarzy. – Mikey! Masz go przygotować w ciągu tego roku, tak by mógł wyruszyć na wojnę, na następną wojnę. Na sam front.
- Nie wiem czy będzie gotów...
- Wątpisz w niego czy w swoje możliwości?
– zapytał Gabriel.

Michael spojrzał na niego gniewnie.

- Cisza! To był rozkaz Miky, mój najlepszy wojowniku. Pokaż, jaki jesteś dobry. Wyszkoliłeś tylu moich aniołów, więc i tym razem nie zwiedź. – rzekł Pan.
- Zobaczę, co da się zrobić...
- Masz czelność tak odnosić się do Pana?
– zapytał Gabriel.
- A ty masz prawo się wtrącać? – zapytał Oliwerus.
- No, no, no, proszę, proszę. Nasz czarnoskrzydły odzyskał głos. – stwierdził Jahwe pełen entuzjazmu.

Oliwersu uśmiechnął się,

- Walczcie, pokażcie na co was stać! – krzyknął Jahwe.

Walczyli, walczyli długo. Zadawali sobie ciosy, lecz żaden nie przegrał. Ostatecznie padli ze zmęczenia.

- Doskonale! – rzekł Jahwe na odchodnym, podśpiewując sobie.

Znaleźli się w wielkiej sali. Jahwe odprawił innych z rady, został tylko Gabriel. Anioł ukłonił się przed Panem, czekając na to, co ma mu powiedzieć.

- Zastanawiałeś się Gabrielu... co wyróżnia Oliwerusa od innych aniołów?
- To, że jest nieposłuszny...
- Tak, a wiesz dlaczego?
- Zadawał się z Lucyferem.
- Tak, ale jest jeszcze coś.
- Słucham panie.
- Czy ty Gabrielu byś zrobiłbyś wszystko, co bym Ci nakazał?
- Oczywiście.
- Właśnie...
- Nie rozumiem, o co Ci Panie chodzi...
- powiedział zdezorientowany.
- Że Lucyfer i Oliwerus są doskonali.
- Panie czy to żart?
- Niestety...
– widząc ulgę na twarzy Gabriela dodał – Nie. – zaśmiał się głośno.

Gabriel zmieszał się.

- Wiesz, co to oznacza? Że mieli własną wolę... Mają własne zdanie.
- Ale Lucyfer Cię zdradził!
- Tak i podziwiam go za to.
- Panie?
- Och Gabrielu, Ty dla mnie zabiłbyś własnego przyjaciela gdybym Ci kazał. Oni by tego nie zrobili, są doskonali w swej niedoskonałości... Mówię tu o ich nieposłuszeństwie.
- ...
- Możesz odejść mój najwierniejszy sługo.
- Tak Panie.


Gabriel oddalił się, a Jahwe został sam na swym tronie. Zaśmiał się głośno po chwili.

Oliwerus... Ostatni z doskonałych... Najdoskonalszy syn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 11:11, 12 Kwi 2008    Temat postu:

- 'usiadł obok na skale.' albo 'usiadł obok,(!) na skale', lub 'usiadł na skale obok'
- ' W milczeniu, jakie zapadło słychać było tylko szum wody i śpiewające ptaki. W oddali można było usłyszeć głosy, a raczej tętniące życiem miasteczko. ' -> powtórzenia masz 'słychać, usłyszeć'
ok ^^ przeczytałam kolejną część :) nie podoba mi się opis pokoju Oliwerusa. Masz tam powtórzenia (stała itp) i wydaje mi się taki bezbarwny. Cieszy mnie natomiast fakt, że znalazł się jakiś rudy Anioł :D Rudzi są cudowni :D Ok, czytam następną :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 11:24, 12 Kwi 2008    Temat postu:

Do drugiej notki mam jedno zastrzeżenie... Miecza dwuręcznego nie sposób trzymać w jednej ręce xD dlatego ta nazwa - dwuręczny xD chyba że sobie go tylko trzymał, tak dla pokazu... bo jak walczy to musi użyć dwóch rąk ^^ (ważyły ok 3 kg tak nawiasem mówiąc...) No ok:D czekam na dalej :D
To będzie dramatyczne... Oliwerus kontra Lucyfer...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pon 20:21, 14 Kwi 2008    Temat postu:

Yui, ale ja nie napisalam ze on nim walczył ;p tylkoze go podnbiosl jedna reka ;p poza tym ojciec mi mówił ze niktorzy poptrafili walczyc dwurecznym jedna rfeka ale szybko sie meczyli, no i oliwerus to jest anioł a nie człowiek i to specjalny miecz wiec wiesz ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 22:28, 26 Kwi 2008    Temat postu:

* Rozdział 3 *
W ogniu walki.


Doskonalił się z dnia na dzień. Raz, gdy walczyli, a była to dość ostra walka. Zastygli krzyżując swoje miecze na poziomie brzucha. Miecz Michaela parł w dół, zaś Oliwerus podtrzymywał go od spodu. Siłowali się ze sobą. W końcu obaj jednocześnie wykonali ruch... Oboje zostali ranni. Usiedli na ziemi i zamiast opatrzyć rany zaczęli się śmiać. Postanowili zrobić sobie 3 miesiące przerwy. Michael wiedział, że Oliwerus jest już wystarczająco dobrze przygotowany by walczyć na froncie, więc taki odpoczynek dobrze mu zrobi i bardziej go zmotywuje.

Po powrocie na arenę będzie bardziej uważny. Jest szybki jak na taki miecz, nie sądziłem, że mnie zrani...

Złapał się za bok gdzie miał ranę i uśmiechnął się…

Za niedługo, a może nawet już przerósł mistrza. Jahwe będzie z niego zadowolony, może nawet dzięki zwycięstwom, jakie osiągnie Pan zdejmie z niego brzemię...

Pan wezwał do siebie Michaela. Anioł nie wiedział dokładnie po co. Domyślał się jednak, że Jahwe będzie chciał wiedzieć, jak idzie czarnoskrzydłemu.

- Miky mój drogi. Powiedz mi, dlaczego nie ćwiczycie?
- Bo oboje zostaliśmy ranni Panie.
– rzekł wyraźnie zdziwiony.
- Ranni?
- Tak, nasze ostrza zatopiły się w naszych ciałach jednocześnie. Przerwa będzie trwała 3 miesiące.
- Nie wpłynie to źle na jego przygotowanie do wojny?
- Nie Panie, on już jest na nią przygotowany od dawna...
- Uczeń lepszy od Mistrza?

Michael nie spodziewał się tego pytania, ale nie miał zamiaru na nie odpowiadać. Stwierdził, że pozostanie to niedomówieniem.

- Mam dla was dobrą nowinę.
- Słucham?
- Nasi aniołowie wykuwają specjalny miecz dla Oliwerusa. Taki, jak niegdyś dostałeś Ty i Lucyfer... Miecz z imieniem jego właściciela. Nie wiele aniołów może się tym poszczycić.
- Czy będzie taki, jak ten, którym teraz walczy?
- Nie, ale bardzo podobny, będzie odzwierciedlał jego duszę. Miecz prawdziwego wojownika... Mmm... Sam chciałbym go mieć.
- Panie... Czy to oznacza, że on wraca do Twoich łask?

Jahwe roześmiał się szczerze.

- Tego nie powiedziałem, ale też nigdy nie wyszły ode mnie takie słowa, że stracił coś u mnie.
- ...
- Szanuję go Michaelu. Jednak jest moim sługą i ma mi być posłuszny.
- Tak Panie.
- A teraz idź odpoczywaj.
- Do zobaczenie Panie. – odwrócił się i odszedł.


Jahwe za nim zawołał.

- Miky! Ta rozmowa zostaje między nami.

Anioł odwrócił się i kiwnął głową. Odszedł z uśmiechem na twarzy.

Oliwerus odpoczywał w domu. Wychodził na spacery. Jego rana uda trochę mu w tym przeszkadzała, ale z czasem bolała mniej. Wiele razy zastanawiał się, jak mógłby uniknąć tego ciosu.

* * *

Stał pod altaną. Czekał na swoich żołnierzy. Ciągle parzył na miejsce, gdzie zniknął jego przyjaciel. Po chwili dołączyli do niego. Było ich z siedemdziesięciu. Ruszyli z podniesionymi mieczami. Z przeciwnej strony nadleciały oddziały Jahwe, a sam Pan siedział na tronie. Oczy miał skierowane na okno, które znajdowało się w miejscu, z której widział cała walkę. Sprawił, że zdrajców skrzydła pochłonęła ciemność... Usłyszał śmiech Lucyfera. Na jego twarzy zagościł uśmiech.
Słychać było szczęk mieczy. Dookoła wrzawa... Słyszał krzyki umierających, a także triumfujących. Nie chciał się mieszać, choć to również była jego wojna. Lucyfer wywołał ją przeciwko niemu. Nie chciał jednak go zabijać. Chciał mu dać szanse, chciał zobaczyć, jak ją wykorzysta.
Oliwerus patrzył na wszystko z ukrycia. Nikt go tam nie dojrzał. Patrzył na Lucyfera w walce. Widział, jak doskonale posługuje się bronią, nikt go nawet nie drasnął. Bał się jednak, że jego przyjaciel przegra, bał się, że Jahwe go zabije, że nigdy go już nie zobaczy... Miał się nie mieszać, ale w sercu coraz bardziej mu się gotowało. Chciał się przyłączyć, ale obietnica stawiała mur przed tym planem.
Lucyfer z swoją nieliczną armią obejmował prowadzenie. Trzymali się oni w kupie, co utrudniało innym zadanie im mocniejszych ciosów.
Białoskrzydłe anioły przegrywały... Jahwe widząc to uśmiechnął się szerzej, ale nie ruszał się z miejsca. Obserwował.
Lucyfer odłączył się od swoich towarzyszy miecza i udał się do pałacu pana.
Szedł wolnym krokiem.
Wszedł do sali przez nikogo nie strzeżonej.
Patrzyli sobie w oczy stojąc w ciszy. Jahwe wydawał się teraz jeszcze młodszy niż w rzeczywistości z tym uśmiechem, jaki miał na twarzy. Lucyfer odwzajemnił go.

- Dobrze się trzymasz Lucyferze.
- O tak.
- Czy Oli jest z wami?
- Nie... Żałuje niezmiernie, że tak się stało.
- Mądry anioł.
- Możliwe.
- Wiesz, że jak przegrasz... Nigdy już się nie spotkacie?
- Domyślam się... Jednak nie mam zamiaru przegrywać.
- Świetnie, więc pokaż na co Cię stać.


Lucyfer zaskoczony tym, że Jahwe wstał, chwycił mocniej miecz. Zakręcił nim i stanął w pozycji do ataku. Młodzieniec przed nim przywołał swój miecz, który wylądował mu w ręce. Pomachał nim w powietrzu.
Oliwerus zobaczył, jak jego przyjaciel zniknął za wejściem do pałacu. Obserwował z zniecierpliwieniem...
Lucyfer czekał na atak. Jahwe jednak bawił się swym mieczem, podrzucając go w górę i łapiąc z tyłu pleców, kręcił piruety...

- Walczmy Panie! – krzyknął Lucyfer.
- Nadal się tak do mnie zwracasz Lucku? – zapytał Jahwe przestając bawić się swą bronią.
- Ostatni raz.
- Miło.
- zaśmiał się.

Wyprowadziło to Lucyfera z równowagi i ruszył na przeciwnika. Jahwe zrobił zwinny unik. Skrzyżowali miecze. Odskoczyli. Później słuchać było szczęk stali. Doskonałe wyprowadzenie ciosów i wspaniałe parowania. Obydwoje zdawali sobie sprawę z tego, że w ten sposób nikt nie wygra. Chyba, że...
Jahwe wpadł na pomysł, jak osłabić swego przeciwnika. Uśmiechnął się na chwilę, gdy o tym pomyślał. Lucyfer jednak tego nie zauważył.

- Oliwerusie, co Ty tutaj robisz?

Lucyfer nagle obrócił się w stronę wyjścia, lecz było już za późno... Jahwe odepchnął go, a ten upadł na ziemie. Miecz wypadł mu z ręki, a ostrze Pana skierowane było na szyję anioła.


- Cóż za nieuwaga.
- I Ty się nazywasz Panem?
- Nikt nie powiedział na jakich zasadach gramy.
– zaśmiał się. – Nigdy nie sądziłem, że ktoś może Ciebie aż tak rozproszyć...

Lucyfer patrzył na niego gniewnie.
Anioł myślał gorączkowo, jak wyjść z tej nie za ciekawej sytuacji. Rozglądał się po sali. Nie było nic... Pomyślał jednak o mieczu. Spojrzał na Jahwe i przywoływał miecz...
Tylko, gdy miecz znalazł się w ręku, Lucyfer użył go. Miecz Jahwe poleciał wysoko w górę. Te kilkanaście sekund ciągnęło się strasznie długo, niczym kilkanaście minut. Jahwe patrzył na miecz... Spadł głośno na ziemię, a Lucyfer chciał wykonać cios. Bóg bogów był jednak przygotowany, gdy tylko poczuł ostrze na swej klatce piersiowej odgiął się w tył. Stal rozcięła mu skórę na całej piersi po same żebra... Chwycił ręką dłoń Lucyfera, który puścił rękojeść i siłą woli odepchnął anioła w tył. Lucyfer poleciał na okno...
Huk, jaki temu towarzyszył zatrzymał cała walkę. Każdy patrzał na wypadającego anioła i kawałki szkła, które sypały się z góry.
Oliwerus także widział całe zajście...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pon 14:04, 28 Kwi 2008    Temat postu:

'Raz, gdy walczyli, a była to dość ostra walka. Zastygli krzyżując swoje miecze na poziomie brzucha.' nie powinno być kropki między tymi zdaniami, tylko przecinek. Masz w tekście parę powtórzeń, typu 'Jahwe to, Jahwe tamto', ale nie gra to istotnej roli.
Dobrze opisałaś, ten fragment walki na początku. Urzekł mnie : ) Najmniej zrozumianym kawałkiem był ostatni, bo w gruncie rzeczy nie wiem co się stało... Pojawia się element dynamizacji tekstu, toteż czyta się go szybko, gładko i przyjemnie : ) Ja mam problemy z ukazaniem tego w tekstach, dlatego bardzo zazdroszczę Ci tej umiejętności ^^ No to by było jak na razie na tyle ; p czekam na dalej ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Wto 10:09, 29 Kwi 2008    Temat postu:

No zmienie to z tym przecinkiem ;x ;*

* * *

Obudził się krzycząc. Był cały spocony. Dyszał ciężko. Widział w śnie minę swego przyjaciela... Widział uśmiech i zarazem przerażenie...

Nie, nie. To nie było przerażenie... On się nie bał... To była pogarda dla swej nieuwagi... Mam dość tych snów. Choć często ich pragnę...
Lucyfer jedyny anioł, jedyna istota, która zraniła Pana...


Zaśmiał się przypominając sobie minę Gabriela, który biegł do sali, by sprawdzić czy jego Panu nic nie jest. Dalsza cześć jednak nie była taka śmieszna więc szybko wyrzucił ja z głowy. Udał się do kuchni i napił. Wrócił do sypialni.
Pokój był mały, najmniejszy z wszystkich w jego domu. Był dość przytulny, ładne kolory stonowanej zieleni pomagały w zaśnięciu. Znajdowało się tam tylko łóżko, szafka i lustro na ścianie. Nad łóżkiem wisiał obraz...

* * *

Stali nad potokiem. Lucyfer pomagał mu rozłożyć sztalugę i płótno, a on sam nakładał farby na paletę.
Lucyfer długo nie chciał się na to namówić, ale w końcu uległ. Wyraził zgodę na uwiecznienie siebie.
Teraz siedział na skale patrząc w dal, a Oliwerus malował tego jeszcze szczęśliwego wtedy anioła... Doskonale uchwycił radość, jaka z niego emanowała...

* * *

Przyglądał się temu dziełu chwilę i położył się spać... Zasnął po chwili...

Po dwóch miesiącach odpoczynku w domu, Oliwerus postanowił przejść się na dłuższy spacer. Zastanawiał się gdzie mógłby pójść. Było wiele miejsc w niebie, których jeszcze nie odwiedził, jednak wybrał się do miejsca, w którym raczej nie powinien był się znaleźć.
Niebo miało dość niezwykły rozkład. Na środku, a tak się przynajmniej wszystkim zdawało, stał pałac. Wokół niego pobudowane były domki dla aniołów, które rozciągały się z 3 stron. Za pałacem arena i góry. Potok, nad który chodził Oliwerus płynął z gór. Znajdował się on za domkami po prawej stronie. Zamieniał się on w rzekę płynącą przez plac przed pałacem, a później wpływała w las po lewej stronie od pałacu, gdzie na skraju lasu znajdowała się chata Oliwerusa. W lesie rzeka wpływała do jeziora, wokół którego rozciągała się wspaniała polana.
Szedł wolnym krokiem by rana w udzie mu nie dokuczała. Już prawie się zagoiła. Miał teraz już koszulkę na sobie. Nosił je odkąd zaczęły się treningi
Spotykał na swej drodze innych. Obserwowali go stwarzając pozory, że są zajęci innymi sprawami. On jednak wiedział, że to tylko dobra gra kilkunastu aktorów. Szedł patrząc przed siebie. Na niebie nie było słońca, po prostu było jasno i ciepło. Tak, dzisiejsza pogoda była słoneczna. Drzewa tylko od czasu do czasu szumiały pod wpływem ciepłego wietrzyku.
Rosły tu różnokolorowe gatunki drzew, wrażenie jak w raju. Doszedł do tej części Nieba gdzie mieścił się wspaniały park, a obok sad... Skierował swe kroki w tamtym kierunku. Znajdowały się zaraz za miasteczkiem.
Rosło tu kilkaset drzew. Przez cały rok były obrodzone owocami. Znajdowały się tu grusze, jabłonie, wiśnie, brzoskwinie oraz wiele egzotycznych owoców typu liczi, ananasy, kokosy i tym podobne. W parku rosły rośliny i drzewa o niespotykanych kształtach i kolorach. Owoce z sadu zbierane były do koszy i stawiane na rynku zaraz koło ambony, z której przemawiał Jahwe do aniołów, z którymi miał najmniejszy kontakt,
Usiadł sobie na ławce zajadając gruszkę. Do parku przychodzili z Lucyferem by położyć się na trawie i popatrzeć w niebo, nocne niebo. Nie było księżyca ani gwiazd. Obserwowali mieniące się kolory na sklepieniu niebieskim, zupełnie jak zorza. Siedział teraz na ławce naprzeciwko tego miejsca. Oboje wtedy rozmawiali o planach, jakie kiedyś by chcieli spełnić. Niestety żadne z marzeń nie ujrzało światła dziennego...
Otrząsnął się z wspomnień i ruszył dalej przed siebie. Po pewnej chwili poczuł się śledzony, nie przejmował się tym jednak. Szedł dalej. W końcu dotarł do tego miejsca... Stanął na skarpie... i popatrzył w dół.
Usiadł...
Tyle lat ze sobą pisali, tyle długich lat czuł, że nadal jest komuś tak bliski, że jest bliski Mu. Na początku jednak Lucyfer był zły na niego... Długo milczał. Dopiero po dwóch latach, gdy Oliwerus już tracił nadzieję, otrzymał od niego wiadomość. Jakże się niezmiernie ucieszył. Przychodził w to miejsce dwa razy w miesiącu w pierwszy i w ostatnie dzień. Potem korespondowali, jeden raz w miesiącu otrzymywał wiadomość... A teraz od trzech lat musiał milczeć. Miał nadzieję, że Lucyfer to zrozumie... Że domyśli się, że go złapano...
Nigdy w swoich listach nie pisał jakie plany ma Jahwe. Zamieszczał w nich tylko opis swoich uczuć, myśli, pragnień. Tylko w tym ostatnim liście... W tym, który Jahwe przechwycił, zamieścił maleńki akapit o nastroju Pana...
Zastanawiał się czy gdyby tego wtedy tam nie dopisał... Czy dalej mógłby pisać z Lucyferem.
Usłyszał chrzęst gałęzi. Teraz wyraźnie wiedział, że ktoś go obserwuje, ale czekał tylko...
W końcu podszedł do niego i usiadł obok.


- Przez te trzy lata zastanawiałem się jak udawało Ci się to ukrywać...
- Bo mi na tym zależało.
- powiedział bez uczucia w głosie.
- To na pewno... Nie rozumiem jednak dlaczego tyle ryzykowałeś.
- Bo jest moim przyjacielem... Najlepszym.
- Nadal Ci go brakuję?


Spojrzał na twarz Jahwe. Młodzieniec patrzył na niego poważną i pełną skupienia miną, co dodawało mu lat. Nie było już tego aroganckiego uśmiechu, teraz wyglądał na prawdziwego Pana... Który próbuje zrozumieć swoich poddanych... Stwierdził, że może z nim porozmawiać, porozmawiać otwarcie, tak jak niegdyś.

- Tak cały czas i nigdy nie przestało... – a po chwili dodał. - A Tobie nie?
- Też...
– rzekł Jahwe i uśmiechnął się smutno.
- Zawsze zastanawiałem się, dlaczego dopiero po buncie zrozumiałeś to, co Lucyfer tyle razy próbował Ci przekazać...
- Chodzi Ci o to, że rozdzieliłem obowiązki pośród większą ilość aniołów ?
– zapytał, widząc jednak, że anioł przytaknął głową, kontynuował. – Wiesz Oliwerusie, nawet ja czasami się mylę.. I dopiero to, co miało wtedy miejsce - dotknął się za pierś... była tam blizna po ranie... – dotarło do mnie.
- Szkoda, że tak późno.
- Też żałuję
- Mam do ciebie jeszcze pytanie...
– powiedział Oliwerus widząc, że Jahwe zbiera się do odejścia.
- Proszę, mów.
- Czy gdyby w tym liście nie było wzmianki o Tobie... Czy teraz nadal mógłbym z nim pisać?

- Nie zastanawiałem się na tym... – powiedział wyraźnie zaskoczony – Sądzę, że nie... Jednak kara była by mniejsza.
- Czyli na niczym nie straciłem...
- A Twoje ciało i skrzydła?
- Nie są dla mnie ważne.
- Rozumiem... Brakuje mi rozmów z Tobą...
- ...
- Wiem... Moja wina. Do zobaczenia Oliwerusie.
- Do zobaczenia Panie.


Wstał i uszedł kawałek. Odwrócił się jeszcze tylko by spojrzeć na anioła... Patrzał w dal. Jahwe odszedł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Wto 11:36, 29 Kwi 2008    Temat postu:

Szedł wolnym krokiem by rana w udzie mu nie dokuczała. Już prawie się zagoiła. Miał teraz już koszulkę na sobie. Nosił je odkąd zaczęły się treningi...
O co w tym kaman? xD
Rosły tu różnokolorowe gatunki drzew
Rosło tu kilkaset drzew
^
Nawet dwa powtórzenia ;p i potem masz jeszcze raz 'rosły':P

A taka refleksyjna notka... Nie bardzo wiem, co mam o niej napisać... ;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Wto 12:03, 29 Kwi 2008    Temat postu:

Yui_Lin napisał:
Szedł wolnym krokiem by rana w udzie mu nie dokuczała. Już prawie się zagoiła. Miał teraz już koszulkę na sobie. Nosił je odkąd zaczęły się treningi...

A taka refleksyjna notka... Nie bardzo wiem, co mam o niej napisać... ;p


jedne rosły zamienie na "znajdowały sie tu"

A co do tej koszulki, to zei sie czepia l ze on jest taki delikatny i wogole i jak miał te blizny po wychłostaniu to nie nosił jej. Wiec specjal dla niego napisałam ze od kąd zaczely sie treningi zaczał ją nosić. :P "


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Wto 18:46, 29 Kwi 2008    Temat postu:

to powinno być 'ją' a nie 'je'
chyba że chodziło Ci o koszulki, bo tak teraz sobie pomyślałam, ze faktycznie pasuje xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Śro 11:45, 30 Kwi 2008    Temat postu:

Oliwerus w końcu wrócił na arenę. Michael oznajmił mu, że za około trzy miesiące uda się na pierwszą wojnę. Zmobilizowało to Oliwerusa i ćwiczył od wczesnego ranka po sam wieczór. Miedzy nimi doszło do tego samego starcia, co wtedy, gdy obaj odnieśli rany, ale Oliwer wymyślił sposób w jaki można z tego wyjść bez zadraśnięcia. Ta sama sytuacja. Miecz Michaela parł w dół w to samo udo, które zostało ranne, a ostrze miecza Oliwerusa podtrzymywało miecz od dołu celując w biodro przeciwnika. Postanowił spróbować.

Raz... Dwa... Trzy...

Wyciągnął miecz w tył dość gwałtownie, odsuwając narażoną nogę w tył. Użył skrzydeł by nie stracić równowagi. Michael poleciał do przodu, miecz wbił mu się w ziemię, a Oliwerus przyłożył mu ostrze z tyłu szyi.
Wiele razy przenosili walki w powietrze, ale tego jego mistrz nie przewidział. Był zaskoczony. Nadal trzymał głowę w dół, mimo, że jego uczeń już dawno odstawił miecz.

- I jak? – zapytał Oli.
- Gratuluję. – powiedział podnosząc się. – Myślałem raczej, że obaj odskoczymy w tył. I zaczniemy od nowa. Zaskoczyłeś mnie...
- Przez te trzy miesiące przerwy, dzień, w dzień myślałem jak można wyjść z tego zwycięsko. Aż w końcu wymyśliłem. Nie byłem oczywiście pewien czy to się powiedzie... Mogłem zyskać nową ranę.
- Było ryzykowne, nie przeczę, ale w walce bardzo przydatne. Przeciwnik pewnie będzie równie zaskoczony jak ja... A w sumie nawet nie zdarzy, bo już straci głowę.
– powiedział uśmiechając się.
- Cieszę się. To może mała przerwa? – zapytał.
- A z chęcią. – obaj ruszyli do stolika.

Wieczorem, gdy Oliwerus udał się do swojej chaty, Michael obejrzał jego miecz. Był w nim delikatny uszczerbek w miejscu gdzie ostrze wysuwało się spod jego miecza, gdy Oliwerus pociągnął go w tył.

Ten chłopiec mnie zaskakuje. Musiał użyć ogromnej siły by utrzymać mój miecz w tej samej pozycji by nie wbił się w jego udo, musiał utrzymać swój, który jest ciężki... Jeszcze myśleć o odstawieniu nogi przed wyciągnięciem całkowicie miecza i w tym samym czasie wspomagając sobie skrzydłami o utrzymaniu równowagi... Znakomicie... Będzie świetnym żołnierzem... Doskonałym... Nawet lepszym od Lucyfera...

Z takimi przemyśleniami udał się na spoczynek do swojej sypialni.

Następnego dnia Michael oznajmił Oliwerusowi, że jest gotów do walki i przez te ostatnie dwa miesiące podszkoli resztę żołnierzy Jahwe. Oliwerus postanowił odwiedzać arenę i przyglądać się walkom swych przyszłych kompanów, lecz oni najwyraźniej nie byli z tego powodu zadowoleni. On jednak nie przejmował się tym zbytnio. Oboje z Michaelem wpadli na pomysł, że Oliwer zacznie tez szkolenie. Żołnierze nie przyjęli tego z entuzjazmem. Początkowo protestowali i nie chcieli w ogóle ćwiczyć, ale pod srogim nadzorem Michaela musieli się słuchać.
Tak o to czarnoskrzydły anioł miał swoją porę dnia podczas, której szkolił uczniów. Dostał ranki, a resztę dnia przygotowywaniem zajmował się Miky.
Aniołowie zmienili nastawienie do Oliwerusa. Podziwiali go po cichu, nie dając po sobie tego poznać.

* * *

Lucyfer wiedząc już, że chce wzniecić bunt, zaczął szukać sprzymierzeńców. Orientował się trochę, którym aniołom dokuczała nuda i wiedział, którzy podziwiali jego osobę, wiedział, że chcieli być tacy jak on.
No więc przyłączyli się do niego. Wieczorami ich szkolił. Oliwerus przyglądał się temu. Nie podzielał pomysłu na bunt więc nie miał zamiaru się uczyć walczyć.
Aniołowie z dnia, na dzień byli coraz lepsi.
Gdy doszło do starcia, aniołowie Pana w ogóle nie byli przygotowani do walki. To znaczy znali się na walce, ale dawno nie ćwiczyli i dlatego też przegrywali nawet z tak nielicznym oddziałem Lucyfera...

* * *

Stali w dwuszeregu. Michael chodził przed nimi oznajmiając im zasady. W końcu cała armią zeszli na Ziemię z miejsca, gdzie Oliwerus wysyłał wiadomości.
Wielka armia białych aniołów pojawiła się na ziemskim niebie. Na ziemię z mrocznej otchłani tłoczyły się demony Lucyfera... Jego własna armia.
Oliwerus tyle o nich słyszał, ale nigdy żadnego nie zobaczył, aż do teraz. Ich ciała były przerażające.
Armia Jahwe ruszyła do boju... Czarnoskrzydły z nowym mieczem, który otrzymał od Jahwe...

* * *

W dzień poprzedzający bitwę Pan wezwał go do wielkiej sali. Anioł zjawił się o wyznaczonej godzinie. Koło tronu stali dwaj aniołowie trzymający jakąś paczuszkę, której zawartości nie znał.

- Mój drogi, o to prezent dla Ciebie!

Do Oliwerusa podeszli aniołowie i wręczyli mu podarunek. Był dość ciężki. Oli podziękował i odszedł.
W swej chacie odpakował go... Znajdował się tam miecz i zbroja. Przymierzył ja i stwierdził, że mimo swego potężnego kształtu była lekka, doskonale zgrywająca się z ruchami ciała. Wziął miecz do ręki...

Idealny... Ciekawe skąd wiedział, że taki będzie mi się podobał. Z jednej strony gładkie ostrze, a po drugiej postrzępione.
Gładkie symbolizujące łagodność, postrzępione moją buntowniczą duszę...


Spostrzegł wygrawerowany napis, przejechał po nim palcami...

Oliwerus...

Był zachwycony tym mieczem. Tak jak niegdyś nie chciał walczyć teraz miał na to największą ochotę... Zastanawiał się czy spotka kiedyś na polu walki Lucyfera...
Miecz był lżejszy niż ten w sali. Miecze, które miał w swym składzie Michael były dużo cięższe. Ten był zrobiony z magicznego metalu, tak jak zbroja. Teraz nawet mógł nim walczyć jedną ręką, ale nie na dłuższą metę.

* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Śro 12:12, 30 Kwi 2008    Temat postu:

Masz powtórzenia 'Oliwerus' i 'miecz' ;pp

Ładnie sobie Oli ten krok wymyślił... Długo się nad tym zastanawiałaś? Szcun normalnie :D
Ale jak zwykle przerwałaś w najlepszym momencie T_T


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Śro 12:14, 30 Kwi 2008    Temat postu:

nawet rysowałam sobie na kartce xD i powiedziałam siostre by ze mna scenke odegrała xDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Czw 11:04, 01 Maj 2008    Temat postu:

OMG xD zgodziła się? Musiało to przecudnie wyglądać xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Sob 0:17, 03 Maj 2008    Temat postu:

Był na froncie razem z swoimi żołnierzami. Lecieli na swych przeciwników. Ci zdziwili się widząc czarnego anioła, ale nie zdążyli nikomu o tym wspomnieć. Demony padały pod ich ciosami. Ziemia wyściełana była ciałami martwych demonów.
Walka nie trwała za długo. Wszyscy byli zdziwieni...
Wrócili do niebios lekko zawiedzeni.
Jahwe jednak był z nich zadowolony, bo żaden anioł z jego armii nie padł w walce. Poinformował ich, że następne starcie będzie wkrótce.

Oliwerus wróciwszy do domu wziął prysznic.
Zmywał z siebie brud... I krew demonów. Zauważył, że wysłannicy Lucyfera posiadali pentagramy na ciele...

Parę miesięcy później Jahwe oznajmił im, że będzie kolejna wojna, i że tym razem nie będzie taka łatwa. Okazało się, że tych kilka starć, jakie miały miejsce od tego pierwszego, były takie łatwe i krótkie gdyż Lucyfer chciał przetestować skuteczność samych demonów w walce... Nie sprawdziły się. Nie potrafiły same z siebie podjąć odpowiednich kroków by pokonać anioły.
Jeden wysłannik boży, który został posłany na Ziemię w celu dowiedzenia się jak ludzie to przyjmują, przyniósł nie za ciekawe wieści.

- Ludzie chcą przyłączyć się do walki. Mają dość zniszczonych wiosek i będą walczyć z każdym ... Nawet z białymi aniołami.

Jahwe nie był zadowolony. Ostrzegł, że w razie starcia z ludźmi mają wytrącić im broń, ale nie zabijać, ale także nie dać się zabić.
Kolejne starcie nie zapowiadało się zbyt ciekawie. Każdy anioł wojownik chodził podenerwowany. Pogoda w Niebie też nie była za ciekawa.
Oliwerus postanowił sobie, że nie będzie walczył z żadnym człowiekiem, że będzie tylko unikał tych przeciwników. Walka z demonami była jedną z łatwiejszych, nawet z własnymi żołnierzami szło mu o wiele trudniej. Nie mógł uwierzyć, że Lucyfer zaopatrzył się w tak słabą armię.

Gdy nadszedł dzień walki był pewny siebie. Gdzieś wewnątrz czuł, że to nie będzie zwykłe starcie, że tym razem ta walka okaże się czymś większym... że będzie to prawdziwa bitwa.
Ustawili się w dwuszeregu jak zawsze, czekając aż Michael wygłosi im zasady, które znali już na pamięć, lecz z każda taką przemową czuli, że są silniejsi. Powoli i dumnie kroczyli do skarpy by z niej wlecieć na Ziemię.
Pojawili się na niebie widząc w oddali oddziały przeciwnika. Ludzi na razie nie było w pobliżu.
Armia Lucyfera wchodziła na ziemię przez wielki wir, który został otwarty... Zazwyczaj była to zwykła, spokojny wir wodny, jednak, gdy ktoś z niego wylatywał stawał się groźny... Zwłaszcza dla statków, które przez niego przepływały.
Zaraz z tego wiru armia upadłego anioła wchodziła na kontynent, który później nazwany został kontynentem ludzi...
Anioły Jahwe wleciały na ziemię z chmur nad wirem. Było tam takie ich kłębowisko, że żaden ziemski śmiertelnik nie domyślał się, że to przejście do Niebios, tak jak nigdy nie przypuszczano, że wysłannicy Lucyfera dostają się na ziemię poprzez wir.
Lucyfer w swych szeregach miał już nie tylko demony, ale także półdemony i upadłe anioły. Tym razem demony wyglądały na silniejsze i „solidniejsze” . Przewodzili im aniołowie.
Oddziały Jahwe wylądowały na ziemi rozdzielając się na 4 kampanie. Jednym przewodził Oliwerus, drugim Michael, a pozostałym dwom przewodzili dwaj dobrzy żołnierze Karon i Zelrih.
Rozdzielili się. Przedtem jednak Oliwerus wziął Michaela na stronę by z nim porozmawiać.

- Słuchaj! Mam pytanie.
- Byle szybko.
– rozglądał się nerwowo Miky.
- Czy, gdy odnajdę tu Lucyfera będę mógł z nim porozmawiać?
- Oliwerze! To niebezpieczne.
- Wiem, ale... Miky proszę...
- A co powiem żołnierzom?
- Że wysłałeś mnie na zwiad, w końcu mam czarne skrzydła, nie rozpoznają mnie.
- Ech. Dobrze, ale tylko wtedy, gdy będziesz stu procentowo pewny, że on tu jest.
- Dzięki! Jestem twoim dłużnikiem.
- Nie, teraz jesteśmy kwita.


Oliwer kiwnął głową na znak, że zrozumiał i pokazał swej kampanii , że ma ruszać za nim. Od teraz miał oczy i uszy szeroko otwarte, by móc dowiedzieć się czy gdzieś tu nie ma Lucyfera.

Szli okrężną drogą by zajść przeciwnika od tyłu. Michael natarł swoją drużyna od przodu, rozgramiając pierwszą kolumnę nadlatujących demonów. Pozostała dwójka okrążyła wojsko Lucyfera z dwóch pozostałych stron.
Oliwerusa żołnierze napotkali na razie tylko mały opór. Wyleciało im naprzeciwko kilka półdemonów, którzy zostali posłani by pilnować tego przejścia. Większa ochrona nie przydała się, gdyż armia Lucyfera była ogromna. Widać nie byli głupi i dawali sobie nieźle radę, ale gdy tylko przybrali formę demonów ich mądrość uleciała i stawali się istotami żądnymi krwi. Aniołowie byli już na to przygotowani i poradzili sobie z nimi dosyć łatwo.
Podążali dalej wzdłuż wąwozu by wyjść z niego z drugiej strony, za wojska wroga.
Nikt ich już nie zaatakował...
Wyszli, a im oczom ukazała się ogromna armia ciemnego anioła. Z ledwością widzieli jej przód... Były ich miliony, a może nawet dziesiątki milionów. Nie mając na co czekać odziały Oliwerusa ruszyły do walki.
Pierwszy szczęk mieczy... Pierwsze trupy...
Anioł czuł, że to nie będzie bitwa, którą wygrają tym razem. Te demony, z którymi walczyli były większe i silniejsze, a może nawet mądrzejsze. W śród nich były czarni aniołowie... Równie silni jak odziały Jahwe.
No i wojna rozpętała się na dobre. W kurzu, jaki unosił się w powietrzu i ciemnym pochmurnym niebie, nie dało się rozpoznać czy obok znajduję się wróg czy przyjaciel.
Oddziały Lucyfera zobaczywszy Oliwerusa były pod ogromnym zaskoczeniem, widząc czarnoskrzydłego anioła w oddziałach Jahwe. Zaczęto szemrać i mówić o zdrajcy. Postanowiono donieść o tym swemu Panu.
Anioł słysząc to strasznie się rozgniewał. Sam postanowił przyłączyć się do walki. Wziął swój miecz i założył zbroję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Sob 22:11, 03 Maj 2008    Temat postu:

Nie mam teraz nastroju na czytanie - zedytuję jutro, albo w późniejszym terminie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pią 10:19, 09 Maj 2008    Temat postu:

Wyszedł na Ziemię i szedł zdenerwowany w stronę, którą wskazali mu jego żołnierze. Zobaczył walczącego anioła z czarnymi skrzydłami. Był w hełmie więc nie widział jego twarzy. Obserwował go krótką chwilę. Był pod wrażeniem umiejętności wojownika. Zastanawiał się kim może być ten utalentowany żołnierz. Miał zbroję ani nie pasującą do oddziałów Jahwe ani też do oddziałów Lucyfera.
Z uśmiechem na twarzy, zasłoniętej hełmem, postanowił przetestować tego żołnierza. Zaczął biec w stronę Oliwerusa. Anioł walczył wtedy z dwoma demonami równocześnie, katem oka dostrzegł atakującego go nowego przeciwnika. Obrócił się o 180 stopni odcinając głowy demonom i odparł miecz nowego rywala. Zaczęli walczyć.
Lucyfer cały czas myślał o tym kim jest ten wojownik. Oliwerusa także to zastanawiało... Ten przeciwnik różnił się od tych wszystkich, z którymi walczył dotychczas.
Oboje spostrzegli, że zostali sami. Lucyfer uśmiechnął się, jego rozkaz został wykonany. Sam chciał pokonać tego śmiałka.
Miecze szczękały i zatrzymywały się w krzyżach na różnych poziomach. Lucyfer był coraz to bardziej niespokojny, myślał, że mu pójdzie dużo łatwiej.
Na krótka chwilę przenieśli walkę w powietrze. I nadal nikt nie potrafił zadać ostatecznego ciosu przeciwnikowi. W końcu znów wrócili na ziemię. Spływał z nich pot. Dyszeli ciężko. Oliwerus nigdy nie przypuszczał, że z kimś pójdzie mu tak ciężko jak z Michaelem. Pomyślał sobie, że Lucyfer musiał dobrze wyszkolić tego wojownika.
Chwilę podczas walki patrzeli tylko, zataczając koła wokół siebie. Nie odzywali się. W końcu znów skrzyżowali ostrza.
Wokół nich, w oddali, było słuchać odgłosy walki.

Lucyfer miał dość tego. Kipiała w nim złość, że nie może pokonać tego anioła. Wyczuł, że ten, z którym walczy jeszcze nie pokazał wszystkiego, że jest naprawdę dobry, a może nawet lepszy niż on Sam.
Gdy po raz kolejny skrzyżowali miecze Lucyfer odezwał się.

- Kim Ty do cholery jesteś?

Oliwerusa zamroziło. Popuścił nacisk, co wykorzystał Lucyfer i odepchnął go. Oliwer poleciał na ziemię. W głowie ciągle słyszał ten głos...
Lucyfer zdziwił się z takiego obrotu spraw. Nawet nie wykorzystał szansy by go teraz zabić.
Oliwer siedział i patrzał na stojącego przed nim anioła, a Lucyfer robił to samo. Znów zapadło milczenie.

* * *

Patrzał jak Lucyfer lecąc w powietrzu używa skrzydeł by się osłonić przed upadkiem. Przeturlał się po ziemi parę razy. Było słychać łamane kości...
Podniósł się... Miał połamane skrzydła. Utykał na nogę. Patrzał w okno gdzie stał Jahwe podtrzymywany przez Gabriela. Pan kazał swoim wojskom rozprawić się z buntownikami i zniknął...
Znów zaczęła się walka. Tym razem przewagę mieli wojownicy Jahwe, gdyż buntownicy widząc stan Lucyfera stracili nadzieje na wygraną… Oliwerus widząc to z ukrycia, nie chciał by jego przyjaciel zginął.
Pobiegł za park, gdzie znajdowało się morze... Wojska Jahwe tam właśnie spychały swoich przeciwników, a Ci nawet nie mieli siły na kontrę. Po prostu odpierali ciosy, ale cofali się.
Oliwerus znalazł się tam przed nimi. Chciał cos zrobić... Coś by uchronić ich od całkowitej klęski. Użył całej swej mocy by otworzyć nicość.... Padł z wyczerpania na kolana. Dziura była ogromna. Przeturlał się za skałę... Zobaczył Lucyfera kulejącego w tą stronę... Był sam... Wojsko jeszcze daleko w tyle. Oliwerus zawołał go...

- Uciekaj tędy...
-Miałeś się nie mieszać głupcze!
– warknął w bólu Lucyfer spluwając krwią.
- Nikt mnie nie widział.
- Przez ciebie będę tchórzem.
- Tak, to idź daj się zabić!
– odpowiedział Oliwerus.
- Jak mogłeś...
- Mówię uciekaj!
– Krzyknął.
- A mam wyjście?
- Daj się zabić...
– powiedział z złością Oliwer.
- Cholera...

Wyszedł za skały, gdy słyszał uciekających już buntowników. Pomachał im ręką by wskakiwali do czarnej otchłani... Na samym końcu wskoczył Lucyfer... Nim to jednak zrobił spojrzał na skały... Ale nie dojrzał tam przyjaciela...
Nikt nigdy się nie dowiedział, że to Oliwerus pomógł Lucyferowi przeżyć... Że to on otworzy nicość...
Wtedy całe morze, które było w Niebie wylało się na Ziemię... Tworząc ocean, zakrywając ogromną dziurę, z której powstał wir, który wciągnął nicość... Do którego powpadali buntownicy...

* * *

Przypomniał sobie ta chwilę. Nie mógł się ruszyć. Walczył z samym Lucyferem...
Lucyfer stwierdził, że wojownik, albo się go tak przeląkł, że nie może się ruszyć, albo czeka na śmierć... Postanowił dłużej nie zwlekać. Szedł pewnym krokiem zakręcając mieczem, trzymając go w górze... Miał już wykonać cios...
Oliwer ocknął się z tego szoku i w ostatniej chwili przeturlał się. Wstał. Podniósł swój miecz....
Lucyfer był po raz kolejny zaskoczony.

- Co Ty sobie wyobrażasz głupcze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Śro 16:31, 21 Maj 2008    Temat postu:

Oliwerus uśmiechnął się...

Nic się nie zmienił. Odkąd pamiętam zawsze rozmawiał z swoim przeciwnikiem. Z Jahwe też...

Spojrzał na niego i ściągnął hełm. Potrząsnął głową, odsłaniając twarz z czarnych włosów. Popatrzył w miejsce gdzie powinny znajdować się oczy Lucyfera...
Zakrył dłonią miejsce gdzie miał usta... Upuścił swój miecz. Zaczął się cofać.
Oliwerus patrzał na tą scenę i sam wypuścił miecz.
Lucyfer zdjął hełm.

- Kopę lat...
- Jak... Jak... Co Ty tu robisz?
– zająknął się Lucyfer.
- Jahwe wysłał mnie na wojnę.
- Mogłem Cię zabić! Mogłeś się odezwać!
– Lucyfer był tak zmieszany, że nie zważał na słowa przyjaciela.
- Skąd miałem wiedzieć, że to ty?!
-Czekaj.


Lucyfer gwizdając odwołał swoje wojsko. Armia zaczęła się cofać z powrotem do wiru, z którego wyszła.
Gdy Lucyfer odwołał wojska, zaczęli udawać, że walczą. Oddalając się w stronę gdzie nikt ich nie mógł zobaczyć.
Wojska Jahwe były zdezorientowane widząc, że cała armia Ciemnego Pana zaczęła opuszczać broń i cofać się skąd przybyła. Nawet nie zwrócili uwagi na to, że to Lucyfer walczy z Oliwerusem.
Wlecieli do wąwozu, tam nikt ich nie mógł zauważyć. Rzucili broń. Padli sobie w objęcia. Łzy szczęścia pociekły im po twarzach. W końcu odsunęli się od siebie.

- Dlaczego tyle czasu się nie odzywałeś?
- Przyłapano mnie na wysyłaniu listu...
- Tak myślałem, ale nie byłem pewien.
– spojrzał na skrzydła Oliwerusa. – te czarne skrzydła... to.. to też przez to?
- Tak.
- Przykro mi...
- A mi nie.
- Przecież to u was hańbiące mieć czarne...
- Nooo, ale było minęło. Cieszę się, ze Cię widzę. Tyle lat na to czekałem.
- Mhm... Ja też... Zaproponuje coś Jahwe. Muszę tylko dostać się do Nieba.
- Ja cię wprowadzę.
- Mtaa... by znów Cię upokorzył?
- ...
- No właśnie. Powiesz mu tylko, że chcę się z nim widzieć.
- Dobrze.
- Pogadamy jak go odwiedzę. A teraz wracajmy do swoich...
– spojrzał smutno na wir...
- Dobry pomysł... – powiedział cicho Oliwerus.
- To do zobaczenia Oli.
- Do zobaczenia Lu...


Lucyfer spojrzał na niego. Tylko Oliwerus mu tak mówił...
Założyli hełmy, podnieśli miecze, ukłonili się sobie i odeszli, każdy w swoją stronę…
Oliwerus do swoich wojsk. Zobaczył, że jest ich może setka. Michael był ciężko ranny. Każdy padał z zmęczenia. Oliwerus pomógł w podnoszeniu Michaela. Wzbili się w stronę wejścia do Nieba.
Jahwe czekał na nich z niecierpliwieniem. Pytał co się stało. Opowiedzieli mu o tym, że wojska zaczęły się cofać z powrotem. Jahwe zdziwiony odesłał swoich żołnierzy. Jednak Oliwerus nie odszedł.

- Panie, mam dla Ciebie wiadomość.
- Odnośnie czego?
- Lucyfera...


Jahwe nagle stanął w miejscu patrząc na anioła, wcześniej chodził nerwowo to w jedną stronę, to w drugą.

- Tak?
- Chce Ci zaproponować pewien układ.
- Mnie? On?
– Jahwe był zszokowany. – Rozmawiałeś z nim?
- Nawet walczyłem, dopóki nie wiedziałem, że to on.
- Co jeszcze mówił?
- Nic odnośnie walki.
- Mhm...
– znów zaczął chodzić.
- To jak przyjmiesz go?
- Raczej.. raczej tak..
- Dziękuje Panie. Pójdę mu wysłać wiadomość.
- Dobrze...


Oliwerus szybko wyszedł nie zważając na zmęczenie. Wszedł do domu na szybko napisał list i nie ściągając nawet zbroi udał się na skarpę. Puścił list w chmury... Chwilę uśmiechając się i wrócił do domu powoli.
Na szybko wziął prysznic, odstresowując się. Ciepło powodowało, że mięśnie się rozluźniały i dopiero teraz poczuł ból... i zmęczenie. Udał się do swojej sypialni. Padł na łóżko i zasnął myśląc cały czas o tym spotkaniu...
Obudził się następnego dnia dopiero wieczorem... Poszedł coś zjeść i znów zasnął. Rano postanowił odwiedzić Michaela i opowiedzieć mu co się zdarzyło. Stanął przed jego domkiem. Zapukał. Usłyszał głos wojownika.

- Wejść.
- Witaj Michaelu. Jak się czujesz?
– zapytał przystanąwszy przy łóżku.
- A lepiej. Rana jest głęboka. Siadaj. – przesunął się z lekkim grymasem bólu na twarzy.
- Kto Cię zranił? – zapytał siadając na łóżku w nogach.
- Jakiś anioł Lucyfera, nie widziałem jego twarzy.
- Mhm... Szybkiego powrotu do zdrowia.
- Dzięki, dzięki. A co Cię tu sprowadziło? Nie lepiej odpoczywać?
- Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz. I musze Ci coś opowiedzieć, ale najpierw zanim zacznę, opowiedz, jak u was sprawa wyglądała.


Michael zaczął mu opowiadać wydarzenia. Najpierw szło im dosyć łatwo i pierwszą kolumnę demonów rozgnietli. Potem jednak nie szło im za dobrze. Tracili co chwilę jakiegoś żołnierza. Atakowały ich wtedy półdemony z tymi silniejszymi demonami, a miedzy nimi były jeszcze anioły.
Okazało się, że później musieli połączyć siły z dwoma pozostałymi kompaniami. W końcu zaraz przed tym zanim Lucyfer odwołał wojska dołączyła do nich rozbita kampania Oliwerusa oraz wtedy Michael został ugodzony przez jednego z mrocznych aniołów w biodro.
Michael zaśmiał się, bo było to , to samo biodro, w które wcześniej wszedł miecz Oliwerusa.
Po jego opowieści Oliwer zaczął opowiadać mu o spotkaniu z Lucyferem i o tym, że to on odwołał wojska. Powiedział mu o jego przyszłej wizycie i propozycji dla Jahwe.
Michael wyraźnie się ucieszył. Po chwili jednak przeprosił Oliwerusa i pożegnali się, gdyż ranny anioł poczuł się śpiący i czuł okropne zmęczenie.
Czarnoskrzydły wrócił do swojego domu i również położył się spać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pią 16:25, 23 Maj 2008    Temat postu:

Hmmm... Chyba tylko ja rozpisuje się na temat tego opowiadania, reszta nawet nie napisze czy się podoba, czy nie -.-

Yh, jako że nie mam nastroju czytałam to beznamiętnie, więc nie wchodzę w szczegóły błędów. Przepraszam ;*
Czekam na dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Wto 12:59, 17 Cze 2008    Temat postu:

* Rozdział 4 *
Nowy podział


Minęło kilka dni gdy do Oliwerusa przyszedł Rafael. Wyglądał on na najstarszego z wszystkich aniołów z Wielkiej Rady. Był dość szczupły i zawsze z poważna miną. Jego krótkie włosy były koloru czekolady, a oczy barwy miodu patrzyły na świat pełne wiedzy.
Przez te kilka dni Oliwerus przesiadywał prawie całe dnia u Michaela, więc trochę zaskoczony wizytą Rafaela wpuścił go do środka.
Anioł ten rzadko kiedy opuszczał pałac Pana. Zawsze służył mu swoim zdaniem i Jahwe najlepiej się z nim rozmawiało o poważniejszych sprawach. Wysłał go gdyż między Gabrielem, a Oliwerusem nie było najlepszego kontaktu, a Uriel i Natanel wysłani zostali z misją, Michael jeszcze leżał w domu.
Rafael wszedł do Środka i rozglądał się po salonie. Oglądał obrazy na ścianach. Oliwerus wskazał mu sofę do spoczęcia. Anioł siadł dystyngowanie. Oliwerus usiadł koło niego i postanowił przerwać milczenie.

- Witaj Rafaelu. Co Cię tu sprowadza?
- Jahwe mnie wysłał by przekazać Ci, że eskortą Lucyfera jesteś Ty i Ja. Mamy wysłać mu wiadomość, że jutro ma się tu zjawić, by przekazać Panu swoją propozycję, o której mówił.
- No tak.
- Bądź więc jutro gotów.
- Dobrze.
- I napisz mu wiadomość i wyślij.
- Nie ma sprawy.


Rafael spojrzał na pełnego entuzjazmu Oliwerusa, który przywitał go raczej trochę...

Zlękniony? Nie, on raczej był zdziwiony moim przybyciem, a teraz jest wyraźnie zadowolony... hm...

- Dobrze Oliwerusie, ja wracam do Jahwe. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia Rafaelu.


Odprowadził anioła do wyjścia i gdy drzwi się zamknęły na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Już jutro znów spotka swego przyjaciela, znów go zobaczy... ale jak z nim porozmawia? Zastanowiło go to. Miał dwa wyjścia, albo iść do Jahwe i go o to poprosić lub zrobić to podstępem. Jednak podstęp raczej nie wywołał w nim miłych wspomnień. Postanowił, że po wysłaniu listu pójdzie do Pana zapytać go o to by mógł porozmawiać z Lucyferem. Jeśli się nie zgodzi pozostanie ta druga opcja.
Szybko naskrobał list by Lucyfer zjawił się tu w południe, gdyż Jahwe spał do późnego ranka. Udał się na skarpę, gdzie puścił list, który uniósł się i po chwili zanurkował w chmurach...
Pewnym krokiem wszedł do Pałacu. Jahwe nie było w Wielkiej Sali, skierował więc się do jego komnaty. Nigdy tam nie był i wiedział, że Pan rzadko wpuszcza tam swe anioły, lecz zapukał do drzwi.

- Wejść!

Zdziwił się i chwilę stał jeszcze przed wejściem. Pchnął drzwi i spojrzał na Jahwe leżącego w łóżku. Rozejrzał się po komnacie. Było w niej wielkie łóżko, a zaraz za nim kufer. Po obu stronach dwie szafki nocne. Na przeciwległej ścianie wisiało magiczne lustro, które było oknem na Wielką Salę. Pod nim znajdowało się biurko. Naprzeciwko wejścia stała wielka szafa.
Jahwe wskazał krzesło przy biurku by usiadł.

- Co Cię tu sprowadza?
- Mam pytanie do ciebie Panie, lecz dość nietypowe.
- No więc mów.
- Czy.. mógłbym....
- spojrzał trochę zmieszany na Jahwe.
- No dalej, nie krępuj się.
- Przy spotkaniu z Lucyferem porozmawiać z nim sam na sam?


Jahwe nie odpowiedział od razu. Spojrzał na Oliwerusa i zastanawiał się. Po krótkiej chwili milczenia odezwał się:

- Wiesz w sumie mnie to nie zaskoczyło, ale nie wiem co na to odpowiedzieć...
- Proszę Panie, Zrobię wszystko co zechcesz.
- Kusząca propozycja. Więc dobrze, możesz do końca dnia z nim spędzić czas, lecz nim wzejdzie nowy świt on ma opuścić Niebiosa. A ja zastanowię się, co mógłbyś dla mnie zrobić.

- Dziękuję ! – prawie krzyknął szczerze zadowolony Oliwerus.
- A teraz zostaw mnie samego.
- Do zobaczenia Panie.


Oliwerus wstał, ukłonił się i wyszedł dość szybko. Był po pierwsze zaskoczony pozytywną odpowiedzią i tym, że mógł obejrzeć jego komnatę. Prawie biegł do Michaela opowiedzieć mu o tym. Oboje świętowali do późna...
Kolejnego dnia dumny i pełen entuzjazmu Oliwerus poszedł do pałacu Jahwe po Rafaela. Anioł przywdział swe wyjściowe szaty jak sądził czarnoskrzydły, bo nie widział go jeszcze w nich. On sam nie ubrał się za wystawnie. Chciał powitać Lucyfera tak jak go zapamiętał.
Anioł czekał gdy Jahwe, który akurat wyszedł z swej komnaty do sali i dał znak by obaj ruszyli po Upadłego Anioła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Nie 15:31, 22 Cze 2008    Temat postu:

Przez połowę drogie nie odzywali się do siebie. Rafael najwyraźniej się tym nie przejął, natomiast Oliwerusa to trochę męczyło. Postanowił jednak to przetrzymać i dalej kroczyć ku skarpie by potem móc spędzić tylko czas z swoim przyjacielem.
Przechodząc przez park Rafael się trochę rozpogodził i odezwał się.

- Piękne miejsce... Dawno tu nie byłem.
- Trzeba częściej wychodzić.
– zażartował Oliwerus.
- Moje miejsce jest przy Jahwe.
- Mhm...
- Posłuchaj Oliwerusie, każdy anioł ma jakieś zadanie...
- No tak, a do czego zmierzasz?
- Jakie Ty masz?


Oliwerus spojrzał na Rafaela z zaskoczeniem. Nigdy nie zadawał sobie tego pytania... Nie odpowiedział, bo nie wiedział jak... Towarzysz zupełnie wybił go z tropu. Zawsze myślał, że Pan stworzył ich by mieć towarzyszy, by mogli go z radością wyręczać z jego obowiązków. A co Rafael mu sugerował? Że każdy został specjalnie stworzony po to by wypełniać jakieś zadanie?
Czuł, że stracił sens, że już nie był taki doskonały. Każdy miał swoje zadanie, a on nie wiedział jakie ma... W sumie każdego miał po trochę... Postanowił zapytać o to Lucyfera dziś.

Może Rafael to specjalnie powiedział by usprawiedliwić swoje niezbyt częste wychodzenie, a może chciał popsuć mi humor widząc moją radość z spotkania? Ale znam już tego Anioła i nie zdarzyło się by zrobił coś takiego kiedyś... Więc jednak mówił prawdę?

Powoli zbliżali się do skarpy, gdzie czekał na nich już Lucyfer, a koło niego dwóch żołnierzy Jahwe. Oliwerus nie spojrzał na gościa... Rafael przywitał go swym stoickim spokojem i przekazał żołnierzom, ze teraz oni go przejmują.
Lucyfer spoglądał co jakiś czas na Oliwerusa, ale się nie odzywał. Był ubrany w zbroję, ta sama w której walczył. Teraz jednak była wypolerowana i nie miał broni przy sobie.
Doszli do pałacu, a Oliwerus nie wszedł do środka. Postanowił czekać przed. Lucyfer wraz z Rafaelem wszedł do Wielkiej Sali. Stała już tam Rada, tylko Michael siedział.

- Witaj! Jesteśmy prawie wszyscy w komplecie. – powiedział Lucyfer kłaniając się i kładąc nacisk na słowo „prawie”.
- A owszem. Oliwer został wydalony z Rady.
- Mhm...
– skrzywiła mu się mina.
- Miło Cię znów widzieć w takich pokojowych warunkach.
- Też się cieszę.
- Z czym więc przybyłeś?
- Z propozycją, kuszącą propozycją.
- Przedstaw mi ją zatem.
- Proponuję względny pokój.
– uśmiechnął się.
- Co przez to rozumiesz?
- Chodzi o to, że ja i ty jako Bogowie nowego świata nie będziemy ingerować w sprawy ziemskich istot.
- hm... A kto?


Rada była równie zaskoczona jak sam Jahwe.

- Stworzymy bogów, którzy będą pełnić za nas te funkcje. Ty swoich, ja swoich. Będą oni odpowiadać za prawa i ład na Ziemi. Będą nam donosić o jakichś poważniejszych sprawach.

Jahwe odebrało mowę w pierwszej chwili, lecz chwilę później na jego twarzy zagościł uśmiech.

- Od dawna o tym marzyłeś prawda? To dlatego był ten bunt? O to w tym wszystkim chodziło?
- Powiedzmy.
- Rozważę ten pomysł. Dam Ci znać popołudniu. A teraz udaj się do Oliwerusa. Czeka on na Ciebie.
- Jak to?
- Poprosił mnie o spotkanie z tobą. Macie czas do świtu kolejnego dnia, potem masz wrócić do siebie. W między czasie przekaże ci wiadomość o moim postanowieniu.
- Tak więc do zobaczenia.
– skłonił się i wyszedł.

Po jego wyjściu Rada podniosła szum. Jedni byli zaskoczeni, inni zadowoleni, jeszcze inni nie. Jahwe siedział na swoim tronie i zastanawiał się nie zważając na gwar...

Oliwerus stał oparty o ścianę przy drzwiach, gdy Lucyfer wyszedł.

- Słyszałem, że prosiłeś Jahwe o to byśmy mogli spędzić czas razem.
- Tak.
- Miło z Twojej strony.
– powiedział.
- Wiem.
- Gdzie idziemy?
- Nie wiem.
- Świetnie... Co z tobą?
- Nic...
- Chodźmy nad potok...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pon 18:05, 30 Cze 2008    Temat postu:

Oliwerus skinął tylko głową i ruszyli nad ich ulubione miejsce w milczeniu. Lucyfera zaczęło to trochę denerwować. Nie wiedział co jest jego przyjacielowi, a ten nie chciał mu powiedzieć.

Sam prosił Pana o to żeby móc ze mną porozmawiać, a teraz? Zachowuje się jakby w ogóle się nie cieszył z tego, że tu jestem? Co mam zrobić by zaczął ze mną normalnie rozmawiać? Zaczyna mnie to męczyć. Mam nadzieję, że nad potokiem otworzy się, bo nie mam zamiaru siedzieć i podziwiać widoków słuchając śpiewu ptaków... A potem po prostu odejść jak gdyby nigdy nic.

Usiedli na swojej skale. Lucyfer ściągnął zbroję. Cisza nadal trwała. Wokół słychać było szum wody i piękne głosy ptaków. Lucyfer siedział przez chwilę cicho czekając na zmianę... Ale nic na to nie wskazywało.

- Tak tu mamy siedzieć w ciszy?
- Nie.
- To może coś powiesz...
- Nie wiem co.
- Nie wiesz co? Tyle czasu się nie widzieliśmy, tyle czasu nie gadaliśmy, a ty mówisz nie wiem co?
- ...
- Co jest Oliwerze?
- Nic...
- Przecież widzę. Weź przestań zgrywać się.
- Eh...
- Powiesz?
- Co?
- Cholera!
– Lucyfer wstał zdenerwowany. – Albo będziemy rozmawiać albo ja wracam do siebie...
- .... – nawet na niego nie spojrzał.
- Świetnie, to żegnam.
– podniósł z ziemi zbroje i ruszył w stronę skarpy.

Oliwerus nie spojrzał na niego, ale po chwili coś go ukuło.

- Zaczekaj!.

Lucyfer zatrzymał się i wrócił. Usiadł znów koło niego.

- Przepraszam.
- Wybaczone. Więc co jest?
- Nie wiem...
- Znów to sam?
- Nie, nie wiem od czego zacząć...
- Najlepiej od początku.


Opowiedział mu jak to się stało, że nie pisał już do niego listów. Pokazał mu swoje ciało pokryte bliznami. Opowiedział mu o treningu u Michaela. O przygotowaniach na wojnę. O wizycie w komnacie Jahwe. Powiedział mu, że od tamtego czasu już nie maluje obrazów. Nie wspomniał nic mu jednak o tym, co go gnębiło. Chciał z tym jeszcze poczekać. Poprosił Lucyfera by on opowiedział o tym co on robił.

- Jak wiesz, gdy spadliśmy w nicość obudziliśmy się w zupełnej pustce. Panowała ciemność i nic więcej. Nie wiedzieliśmy co mamy przed sobą i za sobą. W końcu postanowiłem użyć mocy, którą dostałem od Jahwe. Przy tworzeniu świata. Rozpaliłem ogień. Wokół nas były tylko tak jakby skały. Nie wiedziałem czy jesteśmy pod ziemią czy w innym planie astralnym tak jak Niebo. Szliśmy przed siebie kilkanaście dni. Aż w końcu doszliśmy do drugiego końca tej groty. Postanowiliśmy tu zostać. Moje połamane skrzydła zrastały się. Zaczęliśmy budować w wschodniej części pałac. Potrzebni mi byli służący więc z mojej ręki powstały demony. Były mało inteligentne, ale za to sprawni i nawet silni. Z dnia na dzień rosłem w siłę. I dzień w dzień myślałem o zemście. Robiliśmy obchody i znaleźliśmy w sumie 4 wejścia do tego miejsca – piekła. Stworzyłem 4 potężne bestie o 3 głowach by pilnowały bram. Zacząłem przekształcać to miejsce. Zacząłem robić z niego nowy dom. Mój dom, prawdziwy. Od podstaw. Dzięki tobie. Dlatego zmieniłem zdanie i odpisałem na twój list. Zrozumiałem, że cholernie mi ciebie brakuje. W końcu po kilkunastu latach zacząłem tworzyć demony do walki. Ale były słabe. Musiałem wkładać sporo siły by tworzyć je silniejsze i mądrzejsze. Kosztowało mnie to sporo energii. Często spałem po kilka dni. W końcu udało mi się stworzyć jakąś drużynę. Która była trochę bardziej mądra i dużo silniejsza.
Cały czas zmieniałem wystrój piekła. Stworzyłem tam trochę zieleni i błękitu rzeki. Zbudowano domy z kamieni. Teraz zacznę tworzyć demony inteligentne... Skoro jest koniec wojny i jeśli Jahwe pójdzie na mój układ będzie spokój.


- Jak wygląda piekło?
- Tak jak mówiłem. Jak wielka jaskinia. Na razie nie mieszka tam za dużo istot. Tylko my aniołowie i moja armia. W sumie dwie części nie są w ogóle zamieszkane. Kiedyś Cię tam zabiorę i oprowadzę.


Rozmowę przerwał im Gabriel.

- Jahwe Cię wzywa. Podjął już decyzję. Za mną.

Lucyfer podniósł się. Ubrał zbroję i ruszył za aniołem. Weszli do Wielkiej Sali. Jahwe nadal siedział na tronie. Gabriel doszedł do rady.

- Twoja propozycja wydaję się być rozsądna.
- Wiem. - uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Jak podzielimy bogów?
- O to lista moich i twoich.
– wyciągnął ją za zbroi i podał Jahwe.
- Ciekawe. Dobrze niech będzie. – rzekł Jahwe oglądając listę. – O co chodzi z bogiem śmierci i jego królestwem?
- Chcę oddać mu część mojego królestwa by tam przebywały dusze zmarłych, a dusze tych złych ja przerobie na demony... I jeszcze jeźdźcy..
- Widzę, że wszystko dokładnie przemyślałeś... Co z tymi jeźdźcami?
- Ty będziesz miał swoich 4 jeźdźców, a ja swoich. Gdy na ziemi będzie już straszny chaos... Oni zejdą na ziemię i rozprawią się z tym...
- Apokalipsa...
- Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Dobrze więc. Idź spędź resztę dnia z Oliwerusem. I jutro zabierzemy się do pracy.
- Czyli mam zostać do jutra?
- Tak. Razem stworzymy i ustalimy bogów.
- Niech i tak będzie.
- Miłego dnia.
- Do zobaczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Nie 0:35, 06 Lip 2008    Temat postu:

* Rozdział 5 *
Początek



Wrócił znów nad potok. Nadal siedział tam jego przyjaciel. Nawet chyba nie zauważył, że Lucyfer wrócił. Patrzył w dal pogrążony w swoich myślach. Dopiero gdy Lucyfer usiadł koło niego ocknął się. Spojrzał na przyjaciela przepełnionym bólem wzrokiem. Lucyfer zdziwił się, ale czekał, aż On się przełamie.

- Dowiedziałem się dziś... że jestem nic nie warty...
- Co ty mówisz? Kto Ci tak powiedział?
– zapytał Lucyfer wzburzony i zupełnie zaskoczony.
- Rafael... Powiedział, że każdy anioł został stworzony by wypełniać jakieś zadania... A ja? Nigdy nie miałem konkretnego... Wykonywałem każde po trochu.
- Cholera...
– powiedział, a jego oczy skierowane na przyjaciela były zupełnie puste...
- Wiedziałeś o tym?
- Nie... to znaczy... Oli to nie tak jak myślisz.
- A jak jest do cholery? Wiedziałeś o tym i nic nie powiedziałeś? Co jeszcze ukrywałeś?
- Nic...
- Na pewno...
- Przestań.... to nie jest tak...
- A jak jest? No powiedz, powiedz mi...
- Proszę... Nie każ mi tego robić.
- Mów! Chce wiedzieć!


Lucyfer spojrzał na niego. Przypominał sobie jak to było...



* * *

Otworzył oczy. Jahwe stał przed nim. A wokół była biel. Rozejrzał się. Ponownie spojrzał na tego mężczyznę, który stał przed nim.

- Jesteś Lucyfer. A ja jestem twoim stwórcą. Od dziś będziesz mi pomagał w stworzeniu świata. Jesteś aniołem.

I tak się zaczęło. Stworzyli razem świat i rasy na ziemi. Elfy i krasnoludy, niziołki, gnomy, trolle. Te ostatnie to były pierwsze próby. Elfy stworzone jako ostatnie były najdoskonalsze z urody. Ale Jahwe chciał czegoś pośredniego. Czegoś co było by podobne do niego samego. Po kilkuset latach w końcu stworzył człowieka. Pierwszego człowieka. Później szło coraz łatwiej. Stworzył dla ludzi osobną część kontynentu. Lucyferowi podobały się elfy. Były jego ulubioną rasą. Piękna jak on sam. Były dumną rasą jak on... Ale Jahwe wielbił ludzi.
W końcu było za wiele zadań. Więc Stwórca postanowił stworzyć więcej swych sług. Po Lucyferze powstał Gabriel. Po nim reszta z Wielkiej Rady – Michael, Rafael, Uriel, Natanel... I nagle stało się coś nieoczekiwanego. Jahwe chciał poprzestać na razie na 6 aniołach, ale Lucyfer przy kończeniu stwarzania Natanela użył także swojej mocy. I powstał jeszcze jeden anioł. Był tak piękny jak Lucyfer.
Otworzył oczy... Błękitne... Spojrzał na stojące wokół niego postacie. Nie wiedział co tu robi, nie wiedział kim są ci, którzy go otaczali. Zastanawiał się kim jest on sam.
Wszyscy byli młodzi, oprócz dwóch.

- Kim jestem? – zapytał i zdziwił się, że słowa wypłynęły mu z ust.

Nikt mu nie odpowiedział.

- Co ja tu robię? Kim wy jesteście? – pytał. Miał melodyjny głos.

Lucyfer patrzał na niego zdziwiony. Nie wiedział, że uda mu się stworzyć anioła. Nie dowierzał, że to tak naprawdę on go stworzył. Ale jakże był podobny do niego.
Jahwe popatrzał na Lucyfera dość surowym wzrokiem. Każdy anioł jakiego tworzył Jahwe znał już swoje zdanie. Wiedział kim jest i czym się będzie zajmował. A on? Nie wiedział nic. Nie było dla niego zadania. Jahwe kazał zając się nowym aniołem Gabrielowi i Rafaelowi. Lucyfera wezwał do swojej komnaty.
Pałac został stworzony zaraz po tym jak powstał Lucyfer. Jahwe odzwierciedlił wizualnie Niebiosa na podobieństwo ziemi.
Lucyfer zanim odszedł powiedział do swojego anioła.

- Jesteś Oliwerus. Anioł.

Odszedł za Jahwe. Oliwerus stał osłupiały.

Mam na imię Oliwerus? Jestem aniołem? Co to znaczy? Kim on był?

Poszedł wraz z Gabrielem i Rafaelem do pałacu do komnaty.

Jahwe usiadł na łóżku i spojrzał na stojącego przed nim Lucyfera.

- Stworzyłeś anioła...
- Nie wiedziałem, że mi się uda.
- A jednak...
- Naprawdę nie wiedziałem.
- Co z nim zrobimy? Nie ma dla niego zadania.
- Zostanie moim podopiecznym.
- Niech będzie.
- Dziękuje Panie.
- Ale pamiętaj. Jeszcze raz zrobisz coś wbrew mej woli ukarzę Cię.
- Tak Panie.
- Opiekuj się nim. I nie wspominaj mu o tym, że... jest wypadkiem przy pracy. Każdy anioł ma swoją dumę.
- Oczywiście.
- A teraz idź i ucz go.
- Do zobaczenia Panie.


Lucyfer udał się z uśmiechem na twarzy do komnaty, w której spoczywał Oliwerus. Dowiedział się gdzie się znajduje, bo zapytał przechodzącego tamtędy Rafaela.
Wszedł do komnaty. Oliwerus leżał w łóżku.

- Witaj Olierusie. - powiedział z uśmiechem.
- Witaj. Kim jesteś?
- Twoim przyjacielem. Od dziś będę także twoim nauczycielem. Będziesz mi pomagał.
- O chętnie.
- Cieszy mnie to. A teraz odpoczywaj. Do jutra Oli.
- Do jutra Lu...


Powiedziawszy to Oliwerus zasnął. Lucyfer spojrzał na niego zaskoczony. Tak, pierwszy raz Oliwerus go tak nazwał i tak już zostało. Poszedł do swojej komnaty. Długo myślał przed zaśnięciem jak to się właściwie stało.
Następnego dnia zaczęła się już tworzyć miedzy nimi więź. Gabriel obserwował ich z oddali i był zły, że Lucyferowi uszło to płazem. Nie pałał do niego zbytnią sympatią. A znienawidził go jeszcze bardziej, gdy próbował jakoś zyskać przyjaźń z Oliwerusem, ale on ją wyraźnie odtrącił. Sądził, że to Lucyfer go przeciwko niemu podpuścił.
Jahwe stworzył więcej aniołów i z Niebios powstało miasteczko.
Lucyfer coraz bardziej pałał niechęcią do ludzi... Jahwe ich wielbił. Oliwerus jednak przekonany, że to Jahwe jest jego Panem nie popierał Lucyfera, ale też nie miał zamiaru na niego donosić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Śro 22:23, 09 Lip 2008    Temat postu:

* * *

Olierus patrzał na Lucyfera... Niedowierzając w ani jedno słowo, które padło z jego ust.

- Dlaczego... Dlaczego...
- Oliwer ja nie wiem. Po prostu...
- Po prostu? Wiesz jak ja się teraz czuję?
- Przepraszam...
- Przepraszam? Przepraszam?
- Co mogę więcej powiedzieć... Jest mi naprawdę przykro...
- Jak każdemu z was...
- Przepraszam jeszcze raz...


Oliwerus chwycił się za głowę – myślał, Przypominał sobie jak to wszystko wyglądało. Pamiętał, że Lucyfer go uczył, ale myślał, że tak każdy anioł był szkolony... że każdy przeszedł to co on... A co się okazało? Ze był po prostu niewypałem... I na dodatek wypadkiem przy pracy. Czuł się okropnie... Czuł się podle... Nie potrafił wyrazić tego co czuję. Uderzył pięścią w skałę. Raz, drugi trzeci. Nic nie pomogło... Ból wewnątrz znikał na trochę... Potem wracał z wzmożoną siła.

- Oli...
- ...
- Naprawdę mi przykro...
- Dobra.
- Przestań...
- A co mam robić? Co ty byś zrobił na moim miejscu...??!!
- Pewnie to samo...
- Właśnie...
- To zostawię Cię z tym...
- Na razie.


Lucyfer wstał poklepał Oliwerusa po ramieniu i ruszył w stronę pałacu. Czym dalej był od potoku, a czym bliżej pałacu wzbierał w nim silniejszy gniew. Chciał pogadać z Rafaelem... Znalazł go w jego komnacie. Nawet nie zapukał. Wszedł z impetem.

- O witaj, nie pamiętam bym Cię zapraszał. – powiedział Anioł nawet nie wstając z fotela.
- Nie potrzebuje twojego zaproszenia.
- Opanuj swój gniew... Głowa Ci paruję./i] – zakpił.
- [i]Dlaczego mu to powiedziałeś?
- Nie wiem o co Ci chodzi.
- To, że jest aniołem bez zadania.
- A nie jest tak?
- Cholera! Czy ty wiesz co zrobiłeś?
- Tak, uświadomiłem mu, że nie jesteś taki doskonały za jakiego Cie uważał.
- Jesteś głupcem. Jahwe zabronił mu o tym wspominać!
- Tobie... Ale ciebie już tu nie ma
– uśmiechnął się pierwszy raz od niepamiętnych czasów.
- Zrobiłeś to specjalnie?
- Zależy co rozumiesz przez to...


Lucyfer wyszedł trzaskając drzwiami. Szedł kopiąc kamienie. Był wściekły... Rafael patrzył przez okno...
Chodził po Niebiosach zły. Czuł się strasznie głupio... Cierpiał, bo Oliwerus cierpiał. Nie rozumiał...

Dlaczego tam gdzie ma być pokój, gdzie każdy powinien być dla drugiego miły i pomocny, uprzejmy i niezłośliwy... jest zupełnie inaczej... Każdy kopie dołki... Pamiętam, że gdy jeszcze stąd odchodziłem było inaczej. Może nie było kolorowo i w ogóle, ale na pewno nie było czegoś takiego jak teraz... Czyżby Jahwe tracił kontrolę nad nimi?
Oliwerus... jeden jedyny, który chciał być w porządku... Gdyby tylko chciał iść ze mną. Pokazał bym mu lepsze życie.
Może kiedyś...


Pogrążony w myślach chodził. Zaczęło się ściemniać. Doszedł do parku. Usiadł na trawie... Tam gdzie niegdyś z Oliwerusem oglądali niebo. Popatrzył na mieniące się kolory... Zastanawiał się...
Ktoś usiadł koło niego. Nie spojrzał na nowo przybyłego. Gdyż wiedział....

- Przepraszam. – powiedział Oliwer.
- Nie masz za co.
- Mam. W końcu to nie była twoja wina.
- Po części moja.
- Proszę, nie mów tak.
- Dobrze...
- Jesteś tak jakby moim ojcem...
- Jestem twoim przyjacielem.
- Tak, ale i ojcem.
- Nie czuję się tak.


Padli sobie w objęcia. W końcu położyli się na ziemię i patrzyli w niebo. Zasnęli.
Obudzili się o świcie. Lucyfer pożegnał przyjaciela i udał się do pałacu Jahwe. Mieli stworzyć bogów.
Jahwe czekał na niego. Siedział z listą. Zapytał Lucyfera jeszcze raz jak to sobie wyobraża.

- Patrz. Są na przykład dwaj bogowie. Jeden dobrej, a drugi złej pogody. Załóżmy, ze ja będę tym stwórca, który tworzy złych bogów. Już wiesz?
- No tak pośrednio. A co z Bogiem miłości i rozpusty?
- No to na takiej samej zasadzie. Miłość to coś dobrego, a rozpusta to raczej niepożądana cecha.
– uśmiechnął się.
- Czyli przyjmujesz na swe barki miano tego złego Boga?
- A mam wyjście?
- W sumie nie.
- No właśnie.


No i zaczęli tworzyć. Powstali bogowie – bóg dobrej i bóg złej pogody, ogniska i wulkanu, roślin, zwierząt i bestii, urodzaju, równowagi, rozpusty, miłości, nieszczęść, pokoju, wojny, mórz i oceanów – zły i dobry, umarłych.
Bóg umarłych otrzymał od Lucyfera część piekła na swoje królestwo dla zmarłych.
Przypomnieli sobie jak razem tworzyli świat. Lucyfer po to powstał.. By pomóc swemu Panu... Razem, a jednak każdy z osobna wspomniał te czasy. Przypomnieli sobie jak każdy z nich wtedy się czuł, każdy z nich się wtedy cieszył. Potem wspólna praca nad rasami, które teraz zamieszkiwały planetę Ziemię.
A teraz? Wspólne tworzenie bogów.
Stworzono nowy plan astralny gdzie przesiadywali bogowie. Przypomniał on prawdziwe niebo. Bogowie żyli w chmurach. Choć nie były one prawdziwe.
Jahwe nakazał Gabrielowi ogłosić światu, że od teraz ich modlitwy zostaną wysłuchane przez nowych panów świata. Miał to zrobić podczas snu wszystkich istot na ziemi. By wiadomość dotarła do każdego.
Jahwe zaproponował jeszcze stworzenie pomniejszych bóstw dla istot, które tego potrzebują. Tak powstały bożki góry, szczęścia, bogactwa itp.
Gabriel strasznie się ucieszył z powierzonego mu zadania. Już dawno Pan o nic go nie prosił, czuł się trochę odtrącony i niepotrzebny. W sumie on nie był zadowolony z tego, że teraz światem będą rządzić jacyś tam bogowie. W sumie odciążyło to na pewno samego Jahwe jak i jego aniołów... Nie podobał mu się ten pomysł gdyż wyszedł on od Lucyfera.
Samo stwarzanie bogów trwało 3 dni. A kolejne tyle stworzenie dla nich odpowiedniego miejsca. W tym czasie kiedy Lucyfer przygotowywał południową część piekła dla boga umarłych, Pan przygotowywał miejsce dla pozostałych bogów.
Gdy wszystko już było skończone Jahwe zaprosił jeszcze Lucyfera do siebie do komnaty.

- Słuchaj. Mam dla Oliwerusa zadanie.
- Słucham?
- Będzie moim pośrednikiem miedzy nimi, a mną.
- To Twój anioł, więc rób co chcesz.
- No tak... Chcę byś mu to przekazał.
- Wiesz, ze nie muszę tego robić?
- Tak.
- Eh, przekaże mu.
- Dziękuję.
- Jahwe... Wiesz, co się stało czy jeszcze nie?
- Hm?
- O Olierusie...
- Nie, nie wiem. Siadaj i mów.


Coś w Lucyferze pękło i znów poczuł sympatie do swego byłego Pana. Usiadł na krześle i opowiedział mu o tym co zrobił Rafael i jak na to zareagował Oliwer. Przypomniał Jahwe, że miało to pozostać tajemnicą i liczy, że Rafael jakoś karę za to poniesie.
Pan obiecał mu, że przemyśli to i porozmawia z Olierusem.
Lucyfer odszedł. Opuszczając pałac czuł żal, że tak to wszystko się potoczyło, chciałby tu znów wrócić ze względu tylko na swego przyjaciela, ale jego duma mu na to nie pozwalała. Szedł z spuszczoną głową. Kierował się do chaty Oliwerusa... By się pożegnać... Myśląc o tym kuło go w sercu. Teraz dopiero zrozumiał jak bardzo mu go brakuję, jak brakuję mu spędzania z nim czasu... Słowa... Spojrzenia... Uśmiechu... Rozmów... Zwykłej obecności... Szedł coraz wolniej... Coraz bardziej miał ochotę po prostu odejść bez pożegnania. Czuł się jednak podle, nawet gdy tylko o tym pomyślał...
Szedł wolno...
Oparł się o drzewo...
Zaczął płakać...
Łzy spływały mu po policzku... Czuł się strasznie słaby... Nie było w nim już żadnej dumy, poczuł się jak tchórz... Chciał uciec, ale nie mógł. Przypomniał sobie jednak o tym, że obiecał Jahwe przekazać mu wiadomość o jego zadaniu. Pozbierał się. Otarł twarz i znów zaczął iść...
Oliwerus wpuścił go do środka. Nie odezwał się widząc twarz gościa. Lucyfer nie wszedł nawet do salonu. Stali w holu czekając aż jeden bądź drugi się odezwie.
Mierzyli się wzrokiem, jeden drugiego. Każdy nadal czekał.
Właściwie oboje wiedzieli o co chodzi, ale żadnemu nie przeszło to przez gardło. Oboje tak strasznie cierpieli. Teraz, gdy prawda wyszła na jaw, czuli, że zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Ale co im po tym, jak każdy z nich musiał iść w swoją stronę, każdy swoją ścieżką. Wiedzieli, że nie zobaczą się długo, a może już nigdy. Nie mogli pisać do siebie nawet...
W jeden dzień mieli spędzić razem czas... Miał być taki wspaniały... A wyszło zupełnie inaczej... Jak bardzo żałowali.
Lucyfer w końcu się odezwał...

- Jahwe... ma dla Ciebie zadanie... – mówił tak jakby każde słowo wywoływało w nim ból.
- Dobrze, pójdę do niego... – powiedział cicho.
- Żegnaj...
- Żegnaj...


Łzy spływały im po policzkach. Lucyfer wyszedł. I puścił się prawie biegiem. Zatrzymał się nad skarpą...

Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego tak to musiało się skończyć... Ja, teraz bóg... Ten zły bóg... Taki słaby jestem... Idę.. wracam do siebie...

Wskoczył w kłębowisko chmur...

Spóźniłem się... Nieeee... Nieee...

Oliwerus padł na kolana. Zdążył tylko zobaczyć jak Lucyfer znika w chmurach.

To koniec... Ciekawe czy go kiedyś jeszcze zobaczę... Lu! Tęsknie... Pamiętaj...

Skrył głowę w ręce...

Następnego dnia udał się do Jahwe. Cała noc nie spał. Myślał... Jahwe przyjął go. Widać było, że również nie za ciekawie wyglądał. Zaprosił Oliwerusa do swojej komnaty. Anioł usiadł na krześle, a Pan na swoim łóżku. Początkowo nic nie mówił tylko patrzał na drzwi do komnaty jakby na kogoś czekając. I Chwile potem pojawił się Rafael. Jahwe kazał mu usiąść na krześle, które pojawiło się zaraz po tym jak nowoprzybyły się pojawił.

- Zaprosiłem was tu, gdyż trzeba coś wyjaśnić. Pewnie każdy z was domyśla się o co może chodzić. Nie przeciągajmy więc tego. Zacznę od Ciebie Rafaelu. Chciałem Ci powiedzieć, że nie jestem zadowolony z tego co zrobiłeś. Dobrze wiedziałeś, że miało to być tajemnica. Oliwerus jest jednym z nas i nie miałeś prawa uważać go za kogoś gorszego. To, że powstał z ręki Lucyfera nie upoważniło Cię do takiego potraktowania go. Uważałem Cię za mądrzejszego anioła.
- Panie, nie chcę przeczyć twoim słowom, ale nie do końca jest tak jak powiedziałeś.
– powiedział nie zmieszany.
- Tak więc proszę, powiedz nam swoja wersję.
- Dobrze. Szliśmy z Olierusem i tylko zapytałem go czy wie jakie ma zadanie, gdyż każdy anioł ma jakieś przydzielone. Nie odpowiedział mi na to pytanie. Nie kazałem mu się załamywać i tak tego przeżywać. Tym bardziej mieszać w to Ciebie Panie. Myślę, że to sprawa między mną, a nim.
– mówił spokojnie.
- Czyli nie przyznajesz się do zdradzenia tajemnicy?
- Po części nie. Tak jak mówiłem to sprawa między mną, a Nim.
- Czarnoskrzydły... A ty, jakie masz zdanie w tym temacie?
- Chciałbym żebyśmy nie ciągnęli tego tematu więcej. Ja uważam sprawę za zamknięta. Lucyfer wyjaśnił mi wszystko i nie potrzebuje niczego więcej.
– powiedział bez emocji.
- Jesteś tego pewien? – zapytał Jahwe.

Nawet sam Rafael nie krył zdumienia.

- Jak najbardziej.
- Dobrze więc. Rafaelu, to jednak, że Olierus nie obciąża Cię winą o to nie zmienia faktu, że nie jesteś bez winny. Sądzę, że odpowiednią karą dla Ciebie będzie pomoc w zbieraniu owoców z sadu tamtejszym aniołom.
- Tak Panie.
– tym razem mimo, że twarz nie zdradzała żadnych emocji, w głosie można było wyczuć niezadowolenie.
- A teraz odejdź Rafaelu.
- Do zobaczenia Panie.
– powiedział i wyszedł z komnaty.

Olierus zaskoczony całym zajściem patrzał na Jahwe. W momencie gdy anioł odszedł znikło krzesło, na którym siedział nieobecny już anioł.

- Co do Ciebie Olierusie... Mam zadanie. Jak już Ci pewnie wspomniał Lucyfer... Będziesz moim łącznikiem między nowo stworzonymi bogami, a mną. Liczę, ze dobrze będziesz wykonywał swoje zadanie.
- Będę się starał jak tylko mogę.
- Dziękuje Ci.
- To ja Tobie dziękuje Panie...
– ostatnie słowo dziwnie trudno mu przeszło przez gardło.

Jahwe zauważył to. Posmutniał jeszcze bardziej.

- Nie musisz mi już tak mówić...
- Dlaczego?
- Nie jestem przecież twoim... stwórcą.
- Ale nadal tu jestem.
- Tak naprawdę... To nie musisz mi służyć... Jeśli tego nie chcesz...
– mówił w rozpaczy.

Olierus stwierdził, że widział go takim po raz pierwszy w całym swoim życiu. Jahwe zawsze twardo stąpał przez życie. Nigdy nie był tak naprawdę szczęśliwy, nigdy też nie był tak naprawdę w rozpaczy. Zastanawiało go, co doprowadziło Go do takiego stanu.

- Ale chcę.
- Dziękuje Ci, dziękuję Ci za wszystko. Tak żałuje, że go już tu nie ma. Zawsze był moim wsparciem, zawsze mi pomagał. A teraz? Nie ma, nie ma go tyle lat. Dopiero gdy zaczęliśmy znów współpracę z sobą zrozumiałem czego przez te wszystkie lata mi brakowało. Oj Oliwerusie, tak strasznie mi go teraz przypominasz. Wybacz mi za tą całą zatajoną historię. Nie chcieliśmy żebyś się czuł jako ktoś gorszy, dlatego też traktowaliśmy Cię jako normalną istotę...


Zrobił krótka przerwę, by wytrzeć twarz. Olierus był naprawdę zaskoczony. Nie wiedział jak się odnaleźć w tej sytuacji. Czuł się dziwnie, na jedno współczuł Jahwe, a na drugie nawet cieszył się, że on tak cierpi. Choć ta druga myśl przyprawiała go o obrzydzenie samym sobą.
Stwórca zaufał mu i żalił się, wyrzucał z siebie wszystko, co go do tej pory dręczyło. Zaufał Olierusowi. Anioł docenił to i zmienił swoje nastawienie do Pana.

- Przecież to jeszcze można zmienić, znów możecie być przyjaciółmi...
- Nie, nie. Tego się już nie zmieni. Musi być tak jak jest. Mimo, że doszliśmy na krótka chwilę do porozumienia on nie porzuci swojej dumy, a ja nie mogę okazać słabości i prosić go o to by wrócił, choć on wie, że zawsze bramy do Niebios są dla niego otwarte...
- Ty widać też masz swoją dumę...
- Tak mam. I też się nie mogę jej wyzbyć. Ale pamiętaj Olierusie, to ja go stworzyłem. Należy mi się jakiś szacunek.
- Wiem...
- Choć nie przeczę, strasznie mi go brakuje. W końcu to mój pierwszy... Dobrze idź już. Nie chcę Cię już obarczać swoimi rozterkami. Jest mi strasznie głupio, że tak wyszło.
- Nie ma Ci być czemu głupio...
- Tak, ale wątpię, że przy jakimkolwiek innym aniele tak bym się otworzył... Idź Oliwerusie. I zacznij od jutra swoją służbę. Jeszcze raz Ci dziękuję.
- Tak Panie.


Tym razem powiedział to bez najmniejszego zachwiania. Skłonił się i wyszedł. To spotkanie czegoś go nauczyło.

Nawet stwórca... Nawet sam prawdziwy Bóg się załamał... Jednak każdy w tym świecie jest niedoskonały... Miło, że inni go za takiego uważają. Lucyfera też uważałem za ideał, a jednak... Te kilka dni, które on znów spędził w Niebie zmieniło myślenie każdego z nas. Każdy wyniósł z tego jakąś lekcje, ale czy każdy z niej skorzysta? Ja na pewno. Postaram się podchodzić do życia z rezerwą... Postaram się żyć dniem teraźniejszym. Nie będę żył przeszłością, ani nie będę myślał o przyszłości. Postanowienie... Nowy porządek i nowe zmiany... Dobry moment.

Z takimi myślami udał się do Michaela. By mu opowiedzieć o ostatnich wydarzeniach.


* Rozdział 6 *
Zadanie

Anioł udał się zupełnie odmieniony na nowy plan astralny. Przejście było w górach za pałacem.
Przeszedł i rozejrzał się po okolicy. Przypomniał sobie opowieści Lucyfera, jak niegdyś wyglądało Niebo.
Szedł przed siebie. Doszedł przed pałac. Był znacznie większy niż ten, w którym mieszkał Jahwe, ale nie aż tak bogato ozdobiony.
Na ławce siedzieli dwaj bogowie. Nie wiedział jakimi mocami władają. Pochłonięci byli jakąś rozmową. Przyglądał im się chwilę. W sumie na dziś nie miał żadnego zadania do wykonania.
Sam z siebie postanowił rozejrzeć się po tym planie i wiedzieć z czym ma do czynienia. Miał nawet ochotę porozmawiać, z którymś z bogów, albo nawet z kilkoma, by dowiedzieć się jak są nastawieni do pozostałych istot i w ogóle jacy oni tak naprawdę są. Stwierdził jednak, że jeszcze z tym poczeka. W końcu Ci bogowie też muszą przyzwyczaić się do panujących tu warunków i zwyczajów.
Chciał już odejść gdy tamci dwaj na ławce dostrzegli jego obecność.

- Witaj. Jesteś tym aniołem, który ma być naszym łącznikiem miedzy naszym stwórca? – zapytał jeden z nich wyraźnie zaciekawiony.
- Tak, jestem Oliwerus.
- Miło nam Cię poznać. Jestem Dasharoz, bóg wojny. A to jest Pellos – bóg pokoju.
– wyjaśnił potężny bóg.
- Mi również miło was poznać. Słyszałem, że każdy z was ma po 3 imiona.
- A tak, tak...
– powiedział z uśmiechem na twarzy, trochę zakłopotany bóg pokoju, drapiąc się po głowie. – Każda rasa inaczej nas zwie. Jednak Jahwe zwracał się do nas tym o to imieniem. Ludzie nas tak zwą.
- No tak, ludzie to ulubiona rasa Jahwe.
- My tam na razie nie mamy ulubionych ras.
– stwierdził Dasharoz. – Chodź usiądź koło nas. – powiedział wskazując miejsce koło nich.
- Dziękuję. – rzekł siadając zadowolony. – Sądziłem, że bóg wojny i bóg pokoju raczej będą się unikać. – dodał trochę rozbawiony.
- No wiesz, nie mamy, o co się kłócić. – powiedział Pellos. – Na razie wymieniamy poglądy i tak sobie rozmawiamy o tutejszych warunkach.
- Zauważyłem, że byliście bardzo pochłonięci rozmową jak tu przyszedłem. A co z innymi tu zamieszkującymi bogami?

- A co nas to obchodzi. – zaśmiał się Dasharoz. – Niektórzy z nich są za bardzo pyszałkowaci.
- No to widzę nawet charaktery macie.
– pierwszy raz uśmiech na twarzy Oliwerusa nie schodził po krótkiej chwili, lecz utrzymywał się cały czas.
- Noo tak. Niektórzy z nich są trochę zbyt przewrażliwieni. – powiedział szeptem Pellos. – Mówią, że nikt ich nie rozumie... Dziwny taki. Pewnie to bóg nieszczęścia.

Oliwerus roześmiał się głośno. Nie miał pojęcia, że bogowie tacy będą. Stwierdził jednak, że zaczynało mu się to podobać.

- Nazywamy go Emo... – dodał bóg wojny z dumą.
- Świetnie. Świetnie. Wybaczcie mi, ale pójdę już. Wpadłem tylko na chwilę. Dziękuję za miłą rozmowę.
- Oj, wpadaj częściej. Pewnie nie będzie tu za wielkie rozrywki, a rozmowy z kimś takim jak ty to dla nas zaszczyt.
- Nie róbcie ze mnie boga.
- Spoko, do zobaczenia Oliwerusie.


Pożegnał się z nimi i zaczął wracać do przejścia. Przez cała drogę śmiał się pod nosem.

Emo... Haha, muszę poznać tego boga. Muszę poznać ich wszystkich. Ciekawe z nich istoty. Niezła pracę Jahwe i Lucyfer odwalili.

Oliwerus udał się do pałacu Pana i zdał mu raport z pierwszej wizyty. Stwórca już nie wyglądał tak źle jak wczoraj. Nawet się zaśmiał, gdy Oliwer opowiedział mu o bogu nieszczęścia. Jednak żaden z nich nie wspominał o wczorajszym kryzysie. Zachowywali się tak jak gdyby nigdy nie miało ono miejsca.
Oliwerus wrócił do swojej chaty. Postanowił coś namalować... Jego pierwszy obraz od bardzo dawna. Miał w głowie pomysł i po rozstawieniu sztalugi i nałożeniu farb na paletę zaczął go przelewać na płótno...
Przez kolejne kilka miesięcy Oliwerus poznał już wszystkich bogów.
Bóg wojny mimo swego potężnego wyglądu był łagodny jak baranek. Charakteryzował się rozwagą, co do próśb jakie kierowali do niego istoty z Ziemi. Jednak był on bardzo honorowy i gdy ktoś to wykorzystał był trudno mu było wybaczyć. Oliwerusa zastanawiało, czemu Lucyfer zrobił go takim spokojnym. Raczej każdemu bóg wojny kojarzy się jako ktoś porywczy i okrutny. Został przedstawiany jako wielki, krwistooki koń Fryzyjski i pod taka postacią ukazuje się na Ziemi.
Bóg pokoju był także spokojny, ale często się mieszał. Raczej nieśmiały i mało komunikatywny. Raczej nie lubi wyrażać swojego zdania głośno. Lecz gdy musiał stawić czoło zadaniu był nie ta osobą, świetnie dawał sobie rade w dyplomacji. Jego na ziemi obrazował gołąb.
Bogowie mórz i oceanów bardzo często nie ulegają prośbom śmiertelników. Dobry bóg Weel jednak bardzo przejmuje się dobrymi rybackimi wioskami i stara im się pomagać, natomiast bóg zły Shurm sprzyja piratom. Weel ukazuje się pod postacią wielkiego białego wieloryba, a Shurm jako wielka czarna ośmiornica.
Bogowie dobrej i złej pogody rządzą za pomocą monety. Bogini dobrej pogody Laths jest piękną blondwłosą kobietą. Nie schodzi na ziemię, ale ludzie czczą ją jako symbol słońca. Bóg złej pogody Szu jest jej bratem bliźniakiem, czczony jako księżyc- rogal.
Boginie ognia – wulkanu i ogniska są rudowłose. Tahl sprzyja swoją pomocą kowalom oraz ogniskom domowym. Na jej pomoc jednak trzeba sobie zasłużyć. Bogini wulkanu – Chaar jest spontaniczna. Wybuchy, trzęsienia, erupcje i wybuchy wulkanów są spowodowane jej humorkami. Obie przedstawiane jako płomień jednak Tahl jako jeden, a Chaar jako trzy mniejsze.
Flarin bogini roślin, jej ciało pokryte symbolami roślinnymi – zielone. Strzeże lasów, łąk, kwiatów, ogrodów. Przedstawiana za pomocą gałązki oliwnej.
Bogowie zwierząt nie bardzo się tolerują. Dobry bóg – Anilah, jest drobny, wygląda na małego chłopca. Jego zadaniem jest opieka nad zwierzętami, zapobieganiu wymarciu gatunków oraz sprzyja wolności. Zły bóg Brath jest wielkim barczystym mężczyznom. Jego ciało obrośniete włosami. Wygląda na dzikiego. Pomaga magom w tworzeniu nowych gatunków lub bestii. Anilah w postaci żaby ukazuje się na ziemi, a Brath w postaci węża.
Faros bóg urodzaju. Sprzymierzeniec rolników. Żyje we własnym świecie, bardzo lubi towarzystwo Flarin. Jego symbolem jest kłos żyta.
Bóg równowagi nie utrzymuje kontaktu raczej z nikim. Cały czas zajęty pracą, oddaje jej się całkowicie. Jest odpowiedzialny za pory roku, pory dnia, ma władze nad planetami. Jego ciało pokryte tatuażem Yin i Yang i takim symbolem jest wyznawany na ziemii. Zwie się CataC.
Ruyk bóg śmierci. Kontakt utrzymuje z Lucyferem. Zajmuje się zmarłymi duszami. Strasznie nienawidzi Nekromantów. Nie jest przystojny. Stworzył sobie swoje sługi, którzy mu pomagają w panowaniu nad „Hadesem”. Przedstawiany jako „śmiertka”.
Bogini nieszczęść. Często mylona z mężczyzną. Ma krótkie czarne włosy z grzywką na jedno oko. Bladą twarz z czarnym makijażem. Twierdzi, że nikt jej nie rozumie. Swój humor przekłada na swoje zadania szerząc biedę, smutek, zazdrość. Przedstawiana jako sęp. Ma na imię Macabra.
Bogini miłości - Leyreet to dama jaka niegdyś była wzorem matki. Charakteryzuje się uprzejmością i szacunkiem do każdego. Przedstawiana jako dwa łabędzie splecione szyją. Odpowiada za zdrowie, miłość, dzieci, za udane małżeństwa.
Obojaniczy bóg rozpusty ZboL przedstawiany jako pozycja „69”. Charakteryzuje się zabawowym style życia. Lubi eksperymentować. Pomaga w tym istotom na ziemi. Wzbudza w nich żądzę, pożądanie, perwersje. Bardzo preferuje orgie.
Pan wezwał Oliwerusa do siebie. Złożył na jego barkach nowe zadanie. Rozkazał mu udać się do królestwa Lucyfera i dowiedzieć się jak funkcjonuje bóg śmierci i zdać mu raport. Jahwe oczywiście wiedział jak skończą się te wizyty, ale chciał Oliwerusowi jakoś zrekompensować cierpienie jakie od niego dostał. Domyślał się, że Oliwer będzie się spotykał też z Lucyferem, ale czuł, że te ich spotkania wyjdą im tylko na dobre. A mina czarnoskrzydłego wiele wyjaśniała. Anioł miał się tam udać jutro i dwa razy w miesiącu odwiedzać boga Śmierci.

Oliwerus cała noc prawie nie przespał. Czuł się tak podekscytowany wizytą w Piekle i samym spotkaniem z Lucyferem. Postanowił poprosić go to by go oprowadził po nim. Chciał z nim porozmawiać.

To już prawie rok jak się znów nie widzimy. Mam nadzieję ,że się nie zmienił. Jeszcze tylko parę godzin… Bez walki bez niczego, sami sobie razem na spokojnie. O tak ! Tego mi było trzeba. Żadnych przykrych wspomnień… Ostatnie spotkanie nie zaliczało się do najlepszych… Teraz można to zrekompensować.

Strażnicy stojący przy skarpie przepuścili go. Stanął nad nią, spoglądając w środek i wskoczył. Skrzydła poniosły go i zatrzymał się nad wirem. Zastanawiał się czy zmoczą mu się skrzydła i co poczuje jak w nim się już znajdzie. Nie mogąc dłużej czekać poszedł za głosem w głowie : skocz.
Leciał tak jakby w korytarzu, drobne krople wody chlapały go rześko, wir trochę się wzburzył gdy się w nim znalazł, ale nie przeraziło go to. W końcu wylądował przed bramą. Stał w niej ogromny…

Pies??

Nawet nie wiedział jak to coś nazwać. Ogromna bestia postury psa o trzech głowach. Zawarczał na nowoprzybyłego. Pociekła ślina z trzech pysków. Łańcuch napiął się. Oliwerus zrobił dwa kroki w tył. Pies szczekał urywanie. Jego ślepia zabłysły i nagle się uspokoił. Położył się i zamerdał, a tak przynajmniej się zdawało Oliwerusowi, swoim ogonem… a raczej jego pozostałością. Zaskomlał cicho i wystawił trzy języki. Anioł nie wiedział czy ma podejść czy to jakaś zmyłka by tylko go schrupać.
Stał tak i się zastanawiał:

Czy to są jacyś strażnicy? I jak tu wchodzą goście.

Zdał się na odwagę i ruszył 3 kroki w stronę bestii. Nie ruszyła się. Podszedł jeszcze trochę bliżej. Pies położył głowę na ziemię i pisnął. Oliwerus wyciągnął rękę i dotknął nosa psa. Sekundę może trwało to jak, poczuł, że jego ręka została cała obśliniona. W tym momencie gdy poczuł ogromny jęzor na niej sądził, że stracił rękę. Podszedł do psa, który oblizał go po twarzy. Posmyrał po brzuchu gdyż wielka bestia przewróciła się na plecy. Przeszedł dalej, przez wrota. Zobaczył opartego o kolumnę Pana i Władce Piekieł. Uśmiechniętego, trzymającego w ręce „ręcznik”. Podał go Oliwerusowi. Ten wytarł twarz i rękę z śliny. Popatrzyli na siebie z uśmiechami na twarzy.

- Większego nie szło?
- E tam. Pies jak pies.
– zaśmiał się Lucyfer.
- Skąd wiedziałeś, że przybędę?
- Ceber mnie poinformował, że ktoś przybył. Oczywiście ma za zadanie nie przepuszczać nikogo dopóki się ktoś tu nie pojawi. Został jednak stworzony przeze mnie by przepuścił tylko Ciebie.
– uśmiech zagościł na jego twarzy ponownie.
- Extra. Chodź oprowadź mnie, ale pierw zaprowadź do boga Śmierci. Przybyłem z polecenia Jahwe zobaczyć jak on się ma.
- Nieźle. Chyba wiedział, że tak szybko stąd nie wyjdziesz?
– powiedział z lekkim sarkazmem.
- Widząc po jego sposobie jakim się do mnie zwracał pewnie się domyślał.

Ruszyli przez korytarz. Lucyfer oprowadzał go po wszystkich częściach piekieł. Pierw udali się jednak tak jak chciał Oliwerus do królestwa zmarłych czyli południowej części. Ryuk grał z swoimi sługusami w kości.
Oliwerus widząc, że wszystko jest pod jak najlepszą kontrolą kazał oprowadzać się dalej. Przeszli do części mieszkalnej dla zwykłych demonów, czyli zachodniej części, później do północnej gdzie mieszkały wyższe rangą demony i upadłe anioły. Tam panowała wieczna zabawa jak wytłumaczył Oliwerusowi Lucyfer.
Anioł spojrzał na demony i zobaczył, że nie tylko mężczyźni są wśród nich, ale również demony płci przeciwnej. Zmieszał się trochę widząc nagie „kobiety”. W Niebiosach nie było kobiet, Jahwe miał samych aniołów.
Lucyfer dojrzał reakcję Oliwerusa. I zaśmiał się.

- Chodź pokaże Cię jeszcze lepsze sztuki. Są u mnie, w mojej części Piekła – wschodniej. Mieszkają tam moi najwierniejsi. I pokaże Ci moją piękność… Moją jedyną.

Oliwerus kiwnął głową nic nie odpowiadając. Pierwszy raz słyszał by Lucek tak się wypowiadał o kimś… Pełen uczucia.
Doszli... Przed nimi rozpostarł się wspaniały widok malowniczej krainy. Po środku stał wspaniały pałac w „stylu gotyckim”. Lucyfer zaprosił swego przyjaciela do środka. Wokół zamku pobudowane chaty, dworki.
Weszli do środka i za drzwiami czekały na swego Pana piękne kobiety, od razu otoczyły go. Oliwerus nie mógł uwierzyć swoim oczom. Kobiety rozstąpiły się i odeszły. Po schodach schodziła, piękna czerwono włosa z kocimi oczętami. Ubrana w zwiewną sukienkę koloru ognia. Posiadała ogon i smocze skrzydła.

- A o to Astaroth. Moja piękna. – powiedział Lucyfer, a jego oczy zaświeciły się.

Kobieta uśmiechnęła się. Podeszła do Lucyfera i pocałowała go. Po czym spojrzała na gościa. Przymrużyła oczy i lustrowała go z góry do dołu.
Do zamku wbiegł jeden z aniołów.

- Panie! Bunt w zachodniej części. Musisz nam pomóc.
- Astaroth, kochanie, zajmij się Oliwerusem, moim najlepszym przyjacielem, wrócę niebawem.
- pocałował ją w czoło i odszedł za żołnierzem.

Kobieta przyglądała się Oliwerusowi w milczeniu, po czym obeszła go dookoła.

- Chodź Oliwerusie, pokażę Ci pałac mojego Pana.
- Dobrze.


Oprowadziła go po salonach, po pokojach i zaprowadziła do sypialni Lucyfera. Stanęła za Oliwerusem zamykając drzwi. Stał przodem do całej ściany regałów z książkami jakie posiadał jego przyjaciel. Był zachwycony. Ujrzał szkatułkę. Nie zdawał sobie sprawy, że Astaroth zbliżyła się do niego na krok. Dopiero po chwili poczuł jej oddech na swojej szyi, sparaliżowało go. Nie potrafił się obrócić ani też zrobić kroku w przód. Poczuł jej usta… Czuł, że zaczyna odpływać… Zamknął oczy… Lecz przypomniał sobie o Lucyferze i…

- Przestań ! – krzyknął.

Przeraził się swojego głosu. Odwrócił się przodem do niej. Patrzała na niego zdziwiona.

- Miałam się tobą zająć. – powiedziała z chytrym uśmiechem.
- Zaprowadź mnie do salonu. Tam poczekam na Lucyfera.
- Jak karzesz.


Podeszła do niego musnęła jego wargi swoimi, po czym otworzyła drzwi i odeszła.
Oliwerus nie wiedział, czy coś wspominać Luckowi… Brak odwagi, czy może z czystej więzi jaką z nim czuł i widział z jaką czułością mówi do niej…

Doszedł do salonu i usiadł na wielkim fotelu. Czekał. Lucyfer wrócił dopiero kilka godzin później. Był podenerwowany. Zobaczywszy jednak Oliwerusa rozpogodził się.

- Mam nadzieję, że Astaroth nie pozwoliła Ci się nudzić. – powiedział i usiadł na fotel naprzeciwko.

Na stole pojawiły się dwa kielichy wina.

- Nie, nie, oczywiście, że nie. Oprowadziła mnie po twoim zamku.
- To bardzo dobrze. Wiesz, nie wszystkie kobiety są takie jak ona. Kiedyś żyłem z Lilith, wspaniała także… Ale jej rozpustnicza natura powodowała tylko u mnie załamania. Nie mogłem tak żyć. Teraz mam Astaroth i jestem z nią naprawdę szczęśliwy.


Oliwerus słuchał tego i zastanawiał się kiedy Lucyfer zrozumie swój błąd…

- Musisz sobie też znaleźć kobietę, o tak ! Zaraz ci jakąś załatwię. Nawet nie masz pojęcia jak dobrze jest w ramionach takiej istoty. Liczę, że moja piękna spłodzi mi kiedyś syna. Ale jeszcze nie czas. Za młody jestem.
- Lucyfer, nie zapominaj, że ja nadal jestem na usługach Pana. I jakoś na razie nie ciągnie mnie do poznania jakie są kobiety.
- No weź ! Każdy mężczyzna tego pragnie!
– mówił pełen entuzjazmu.

Oliwerus w końcu zmienił temat rozmowy. Dostrzegał kącikiem oka, że Astaroth na niego patrzy. W końcu czas się skończył i Oliwerus musiał wracać do Niebios. Pożegnał się z kobietą i razem z Lucyferem ruszyli ku wyjściu. Za pół miesiąca ponowne spotkanie, uśmiech zagościł na ich twarzach. Było jak za dawnych czasów.

Wrócił do Niebios pełen radości. Ale jeden fakt nie dawał mu spokoju.

Astaroth… Lucyfer tak jej oddany… Tak ją wielbił, a ona taka sama jak jego poprzednica…

Dotknął się za kark, gdzie złożyła pocałunek… Dreszcz i to przyjemne podniecenie. Otrząsnął się z myśli.

Nie wiem czemu… zacząłem pragnąc kobiet, ale na jedno boje się ich. Nie wiem czy chce jakąkolwiek kiedykolwiek. Chciałbym spróbować, ale… Właśnie, to ale…
Kobiety? Na razie dla mnie to kusicielki, żądne pożądania. Brrr… Tylko takie znam. Jak bardzo chciałbym poznać taką, która pokaże mi, że tak nie jest?
Pewnie Lucyfer nakłoni mnie do poznania jakiejś swojej demonicy… Astaroth… Ciekawe jak wygląda Lilith… I czym się różniła od niej…
Jestem Aniołem, moim przeznaczeniem nie jest mieć żadnej kobiety, ale Lu pokazał mi nowy, inny świat… Pociąga mnie to… Na razie jednak się wstrzymam… Zobaczę co przyniesie nowy świt….


Minęły dwa tygodnie. Przez ten czas chodził coraz bardziej się nakręcając. Mieszkańcy Niebios bardzo się zdziwili przemianą Oliwerusa. Podziwiali go, mimo, że nadal się go trochę obawiali.
Nastał wreszcie ten dzień. Mógł znów odwiedzić piekło. Czekał tam już na niego Lucyfer, trochę nie w humorze.
Przez dłuższy czas szli w milczeniu. Odwiedzili Boga Śmierci, który teraz też się wściekał na jakiegoś nekromantę, który podkradał mu dusze. Widząc jednak, że wszystko jest w miarę pod kontrolą opuścili południową część.
Doszli do pałacu Lucka. Oliwerus dostrzegł zagrodę, której ostatnim razem tu nie było. Obaj podeszli do niej. W środku zamknięte były konie. Wspaniałe wierzchowce. Anioł patrzał na nie z podziwem. Lucyfer tłumaczył mu, ze musi je oswoić.

- Mogę Cię nauczyć oswajania. – zwrócił się nagle do Oliwera.
- O! Bardzo chętnie.
- Dobra. Szkoda tylko, że musisz wracać do Niebios, gdy dzień dobiegnie końca.
- Może to szło by załatwić …


Anioł pomyślał chwilę i wpadł mu do głowy pewien pomysł. Pożegnał się z Lucyferem i obiecał, że wpadnie tu jutro.
Wrócił do Niebios i oznajmił Jahwe, że bóg śmierci potrzebuje jego pomocy. Jahwe oczywiście w to za bardzo nie wierzył, ale nie potrafił się sprzeciwić widząc, że Oliwerus tak się wywiązuje z zadania jakie mu powierzył.
Następnego dnia już z Lucyferem uczył się oswajać te wierzchowce. Na razie się tylko przyglądał jak jego przyjaciel się do tego zabiera. Na koniec dnia usiedli razem przy butelce wina.

- Nie mogę uwierzyć, że Jahwe Ci na to pozwolił.
- Ta ja też nie.
– zaśmiał się.
- Dobra to wypijmy za to, że możemy spędzić jakiś czas razem.

Kielichy powędrowały nad stołem i stuknęły się. Oboje wypili zawartość na jeden raz. Astaroth nie było. Zdziwiło to trochę Oliwerusa, ale nawet cieszył się z tego powodu.
Po drugiej butelce zaczynało już im szumieć w głowach. Postanowili się przejść do „dzielnicy wiecznej zabawy”. Lucyfer szedł śpiewając trzymając butelkę z winem, koło niego szedł Oliwerus zataczając się trochę. Otoczyła ich grupka mieszkańców. Zostali rozłączeni. Lucyferowi najwidoczniej to nie przeszkadzało, poszedł z tłumem. Oliwerus został sam z gromadą, która go otoczyła.

Wieczna zabawa… Ah… Dam się ponieśc choć ten jeden raz!

Ruszył z swoją grupą. Demony tańczyły i śpiewały. Lała się duża ilość wina. Oliwerus musząc trochę odsapnąć usiadł na „ławce” i przyglądał się imprezowiczom. Zamknął oczy i czuł, że wiruje mu w głowie. Otworzywszy je ponownie zobaczył kobietę – demona stojącą przed nim.

- Wolne? - zapytała.

Skinął głowa.

- Jesteś przyjacielem Lucyfera?
- Tak.
- Pochodzisz z Nieba prawda?
- Tak, jestem prawdziwym aniołem.
– mówił, było mu tak lekko.
- Chodź porozmawiajmy w ustronnym miejscu.
- Dobra.


Wstał, ale usiadł z powrotem. Pomogła mu wstać. I prowadziła go do jakiegoś domu. Posadziła na łóżku. Podała mu szklankę wody.


- Jak masz na imię?
- Oliwerus.
- Ładne.


Odłożyła szklankę za niego. I pocałowała w usta. Złoto włosa… z szkarłatnymi tęczówkami. Odwzajemnił pocałunek. Czuł rządzę poraz pierwszy. Aa ten stan tylko wspomógł to. Już się nie bał kobiet, chciał tego. Całował ją równie namiętnie jak ona jego.
Położyła go na łóżku i zaczęła rozbierać z niego ubranie. Przejechała ręką po jego torsie…

Taki umięśniony… I jaki pokaleczony…

Podnieciło ją to bardziej. Dosiadła go i ujeżdżała dziko. Oboje szybko doszli. W końcu razem zasnęli koło siebie.
Obudził się rano pierwszy… Dostrzegł ją i zorientował się, że jest nagi. Podskoczył na łóżku do pozycji siedzącej. Naciągnął na siebie koc… Demonica obudziła się i spojrzała na niego.

- I jak Ci się podobała noc?
- Nie pamiętam nic… Prócz…
- dotarły właśnie do niego obrazy z nocy.

Przeraził się. Wyszedł z łóżka zakładając na siebie szybko swoje odzienie.

- hahaha, słodki jesteś.
- Kim jesteś?
– zapytał nagle.
- Krzyczałeś wczoraj moje imię, już nie pamiętasz?
- Nie pamiętam… Głowa mnie boli.
- Oj tak, straszne uczucie…
- stanęła przed nim naga. – Lilith – I pocałowała go.

Poczuł, że w jednej chwili traci grunt pod nogami. Odepchnął ją ostatkiem sił i wyleciał na świeże powietrze. Szedł chwiejnie. Nie docierały do niego te słowa.

Jak to się mogło stać! Jestem głupcem. Lilith? Była kobieta Lucyfera… Rozpustnica… Wykorzystała mnie! Co ja narobiłem… Jestem głupcem? Jak mogłem się tak dać namówić?! To wszystko przez to wino… Nigdy w życiu żadnych trunków. Nigdy… Powiedzieć mu? Powiem… Może ją ukarze!!

Stanął przed zamkiem Lucyfera. Wszedł do środka. Astaroth nigdzie nie było. Usiadł na fotelu i czekał. W końcu po godzinie zszedł Lucyfer z grymasem na twarzy.



- Przemasakryczna noc. – spojrzał na Oliwerusa.- Wyglądasz też nie najlepiej. Dawno tak nie zaszalałem
- Musze Ci coś powiedzieć…
- Gdzie spałeś?
- Nie mogę… !
– wstał i zaczął chodzić.
- No mów! Ja nie wiem jak się znalazłem w zamku.
- Spałem z Lilith…
- A dobre, dobre i jak?
- zapytał, bo słowa te nie dotarły do niego.
- U niej w domu, z nią…! – krzyknął zatrzymując się i patrząc wprost na przyjaciela.
- &%*&&*^ Co ty gadasz? – przeklął, i wstał z fotela, po czym znów na niego opadł.
- Nie pamiętam jak do tego doszło…
- Zabiję ją ! Przespała się z Tobą??
– powiedział niedowierzając.
- Raczej… To znaczy te obrazy z mojej głowy na to wskazują.
- Rozpustnica przeklęta! Nawet Ciebie… Dorwę ją to zabiję. Niech ją tylko spotkam…
- A gdzie Astaroth?
– zapytał Lucyfera.
- Daj spokój kolejna taka… Ale cóż, tu w piekle nie ma porządnych kobiet. Może kiedyś taką znajdę o ile uda mi się taka stworzyć.
- Wspołczuje…


Siedzieli razem w milczeniu. Każdy zatopiony w swoich myślach. Oliwerus w końcu przerwał ciszę.

- Mogę cię o coś zapytać odnośnie Astaroth?
- Pytaj.
– powiedział Lucyfer podnosząc głowę.
- Nakryłeś ją na zdradzie?
- Niezupełnie…
- To więc o co chodzi?
- Nie chciałem Ci mówić. Ale tej nocy gdy pierwszy raz mnie odwiedziłeś, krzyczała Twoje imię.
- …
- Oliwerusa zatkało.
- No właśnie..
- Przysięgam na naszą przyjaźń , że nic nie zrobiłem.
- Wierze Ci. Powiedziała mi, że to ona Cie pocałowała i podobało jej się to, że jesteś taki spokojny…
- Eh…
- Cóż bywa. Może kiedyś spotkam jakąś ładną Elkę… i Mądrą!
- Nie wątpię.
- Dobra, chodźmy, nauczę Cię oswajania. Pomyślałem, że jeździectwo też Ci się przyda… oraz język zwierząt.
- Nie mam nic przeciwko.
- To chodź!


Oliwerus został tydzień w piekle po czym wrócił do nieba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Śro 22:40, 13 Sie 2008    Temat postu:

Jakież to rozpustne i grzeszne....;3 xD wszystko ładnie pięknie ale gdzieś w tekście musisz zmienić 'mężczyznom' na 'mężczyzną' :x

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KedaR
Porucznik Mineta



Dołączył: 20 Wrz 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ruda Śląska

PostWysłany: Nie 21:16, 17 Sie 2008    Temat postu:

"Na niebie nie było słońca, po prostu było jasno i ciepło. Tak, dzisiejsza pogoda była słoneczna."

Coś tu nie gra chyba ;p



CDN^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KedaR
Porucznik Mineta



Dołączył: 20 Wrz 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ruda Śląska

PostWysłany: Nie 23:42, 17 Sie 2008    Temat postu:

Trochę zaniedbałem opowiadanko, więc teraz chce odkupić swoje winy ;x
A więc po kolei:

"Znajdowały się tu grusze, jabłonie, wiśnie, brzoskwinie oraz wiele egzotycznych owoców typu liczi, ananasy, kokosy i tym podobne. "

czyli ze w Niebie normalnie to rosną jabłonie a ananasy to są już egzotyczne?
nie możesz pisać tego z perspektywy Polaka;p zresztą brzoskwinia też jest egzotyczna x D


" Przychodził w to miejsce dwa razy w miesiącu w pierwszy i w ostatnie dzień."

czyli że przychodził tam dwa dni z rzędu co miesiąc... np przyszedł 1lipca, 31lipca i 1 sierpnia... Pokombinuj troszke ;]


"Miecz był lżejszy niż ten w sali."

Na dzień przed bitwą dostał nowy miecz który ma inne właściwości niż ten z którym walczył od dwóch lat... Chyba najpierw trzeba sie oswoić z nowym sprzętem, bo trzeba wkładać inną siłę w zadawanie ciosów i z odpowiednią siłą wykonywać zamachy... Z resztą niech sie wypowie w tej sprawie nasza mistrzyni białej broni x D


" Ci zdziwili się widząc czarnego anioła, ale nie zdążyli nikomu o tym wspomnieć. Demony padały pod ich ciosami. Ziemia wyściełana była ciałami martwych demonów. Walka nie trwała za długo. Wszyscy byli zdziwieni... "

Yui może sie czepiać powtórzeń to ja też ^^


"Zazwyczaj była to zwykła, spokojny wir wodny (...)"

polska trudna języka, tak wiem... ;p


"Oddziały Jahwe wylądowały na ziemi rozdzielając się na 4 kampanie"

rozumiem, że masz na myśli kompanię? x D next zdanie też popraw ^^


"W śród nich były czarni aniołowie"

żeby sie nie rozpisywać - napisz: Wśród nich byli czarni aniołowie. eheh x DD



Najpierw:
"im oczom ukazała się ogromna armia ciemnego anioła. (...) były ich miliony, a może nawet dziesiątki milionów. "
Potem:
"Lucyfer gwizdając odwołał swoje wojsko."

Miał facet płuca.... ;p


"armia Ciemnego Pana zaczęła opuszczać broń"

opuścić można statek albo faceta albo psa przez okno na sznurku x D
broń się w takim przypadku "porzuca"... ;]


" Miło z Twojej strony. – powiedział.
- Wiem.
- Gdzie idziemy?
- Nie wiem.
- Świetnie... Co z tobą?
- Nic... "

Gadka choćby z Sarą jak jest wkurzona x D


"Zacząłem przekształcać to miejsce. Zacząłem robić z niego nowy dom"
"Raczej nieśmiały i mało komunikatywny. Raczej nie lubi (...)"
powtórzenie ;]


"Elfy stworzone jako ostatnie były najdoskonalsze z urody. Ale Jahwe chciał czegoś pośredniego. Czegoś co było by podobne do niego samego. Po kilkuset latach w końcu stworzył człowieka."

eee.. no ale Elf niczym sie nie różni od człowieka... no nie...?


"w wschodniej części"
"z wzmożoną siłą"
"z spuszczoną głową"

Łośku kiedy wreszcie sie dasz przekonać do używania "we" i "ze" ;p


Jahwe do Rafaela: "Sądzę, że odpowiednią karą dla Ciebie będzie pomoc w zbieraniu owoców z sadu tamtejszym aniołom. "

a potem za kare będzie stał w kącie... i obierał karofle x DDDDDD
nie ma to jak kara dla Anioła x DDDD


"Czuł się dziwnie, na jedno współczuł Jahwe, a na drugie nawet cieszył się, że on tak cierpi."

Śląski nie jest językiem literackim, napisz "z jednej strony to, z drugiej tamto..."


" Nie ma Ci być czemu głupio... "

hehe x D


"Jego na ziemi obrazował gołąb. "

chyba raczej nie "obrazował" tylko coś w stylu "przedstawiano go jako gołębia" lub "na ziemi symbolizował go gołąb"

W ogóle za gołębia dostaniesz po nosie ;x


"Przedstawiana jako dwa łabędzie splecione szyją."

Dwa łabędzie splecione jedną szyją? x D


"- Większego nie szło? "

"- Może to szło by załatwić … "

Nie ma czemu Ci tu pisać po śląsku x D


"Nie wiem czemu… zacząłem pragnąc kobiet, ale na jedno boje się ich"

he?



A tak poza tym to mnie naszła refleksja apropo ofiar śmiertelnych na wojnie. Gdzie po śmierci idzie Anioł? Do Nieba? przecież jest już w niebie....
A gdyby Oliwerus zapił sie na śmierć w czasie ostatniej balangi w piekle to poszedłby po śmierci do piekła? czy z powrotem do nieba?

W kazdym z tych przypadków śmierć nie miałaby swojego sensu czyli "utraty egzystencji przez istotę w świecie w którym żyje"

Teraz kombinuj xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez KedaR dnia Nie 23:52, 17 Sie 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pon 9:20, 18 Sie 2008    Temat postu:

Chodzi o to, ze w mimo, ze nie było słonca to i tak kazdy wiedział, że jahwe miał dobry humor i była poporstu pogoda słoneczna. Było ciepło i miło tak jakby słoneczko swieciło na niebie. Gdy był zły był deszcz... A gdy miał posredni humor typu np miał watpliwosci jakies było pochmurnie...

Co do dni przychodzenia to masz racje, chodził w pierwszy i ostatni dzien, tak jak czytasz.

Co do miecza, to był utalentowany wojownik i walczył kazda bronia dobrze, obojętnie jaka by mu się dało. Wiec nie musiał cwiczyc ; ]

Literówek typu była spokojnym wirem wodnym sie nie czepiaj; [

Kazdy demon miał na swoim ciele pentagram,dzieki któremu komunikował się z swoim panem. Przez ten gwizd kazdy ze demonów usłyszał go...

Opuszczać w sensie trzymac ja w rece , ale juz nie uzyac do walki. Jest takie hasło : "opuścic bron!"

Co do rafaela, to sory, ale taka kara była dla niego dosc surowa, anioł ten miał zbyt wielkie mniemanie o sobie i czuł sie tylko dobrze u boku Pana. A skoro Jahwe kazał mu isc do aniołów mniejszego pokroju to było juz kara dla niego, a pomoc im w pracach jeszcze gorsza.

Co do Zaczałem przekształac i zaczałem robic to gadał Lucyfer i było to zamierzone powtórzenie.

Co do elfów, kazdy normalny wie, ze elfy charakteryzuja sie nieskazitelna uroda... Prócz tego sa bardzo dumne i niezalezne - tak jak Lucyfer. Poza tym byli bardziej rozwinieci od ludzi wtedy i jakby na to nie patrzec nadal sa.

Anioł jest niesmiertelny w sensie wieku, jednak moze zginac jak normalny człowiek... I wtedy jego dusza idzie do poludniowej czesci piekła... - do boga smierci Ruyka.
wszystkie dusze tam ida.

_ _ _ _

No wiec to ze teraz je łaskawie przeczytałes nie zmienia faktu, że jestes oczyszczony z winy. Choc doceniam... A tak w ogole zaniedbales je nie troszke tylko całkowicie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hanyou dnia Pon 9:22, 18 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KedaR
Porucznik Mineta



Dołączył: 20 Wrz 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ruda Śląska

PostWysłany: Pon 9:47, 18 Sie 2008    Temat postu:

ja sie nie czepiałem właśnie literówek, ale czytając:

"Zazwyczaj była to zwykła, spokojny wir wodny (...)"


padłem ze śmiechu;d;d;d;d tak samo jak z tymi owocami w sadzie x DDDD


"Co do miecza, to był utalentowany wojownik i walczył kazda bronia dobrze, obojętnie jaka by mu się dało. Wiec nie musiał cwiczyc ; ] " noo jasne to po co machał dwa lata drewnianym kijem x D



"Kazdy demon miał na swoim ciele pentagram,dzieki któremu komunikował się z swoim panem. Przez ten gwizd kazdy ze demonów usłyszał go... "


no to skoro mieli takie wszczepione chipy to po co wogle gwizgał? mgł w myślach im to przekazać albo z jakiegoś pilota innnego x DD

a zamierzone powtórzenia sie robi tak zeby było widać ze są zamierzone - tu tego sie nie dało odczuć...


te co nie skomentowałaś znaczy ze sie przyznajesz do winy? x DDDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pon 9:56, 18 Sie 2008    Temat postu:

Tak dwa razy.

Eh nie wiesz, ze w dialogach jak ktos cos opowiada uzywa czesto powtórzenia by cos zaakcentowac?

Oh machał by sie nauczyc, a Michael ujrzał w nim potencjał wiedział.

A gwizdniecie było tak o by urozmaicic - -'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pon 17:18, 18 Sie 2008    Temat postu:

To napisz, ze te chipy mięli,żeby późniejsi czytelnicy się nie czepiali :x

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pon 18:07, 18 Sie 2008    Temat postu:

juz wiecie to sie nie czepiajcie ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yui_Lin
Moderator
Moderator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 4don

PostWysłany: Pon 19:51, 18 Sie 2008    Temat postu:

A jak pokażesz to innym? :p zapomnisz :P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanyou
Administrator



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 2754
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hell

PostWysłany: Pon 21:13, 18 Sie 2008    Temat postu:

e tam ; p oj :D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wybrancy Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin